niedziela, 5 maja 2013

Malowanie roweru ( 3 ) - jak i czym malować?


          I w końcu przechodzimy do meritum czyli tego co tygryski lubią najbardziej. Jak malować, by było dobrze, szybko i tanio? Niestety muszę Was zmartwić - jak z wieloma rzeczami zazwyczaj, nie da się połączyć tych trzech przymiotników na raz. Ale po kolei...


          Zasadniczo mamy kilka różnych możliwości uzyskania roweru w wymarzonym przez nas kolorze. O tym dlaczego malować i co malować pisałem TUTAJ i TUTAJ. Od razu mówię, że celowo nie będę poruszał tutaj tematu anodyzowania aluminiowych elementów. Dlaczego? Ano dlatego, że jest to procedura nie do wykonania w domu (potrzebujemy kilku mocnych kwasów, sporo wyposażenia i jeszcze więcej wiedzy) to raz, a dwa, że prawdopodobnie nie znajdziemy nikogo, kto będzie chciał dla nas to wykonać w sensownej kwocie.



            Pozostaje nam zatem klasyczne malowanie. Zasadniczo mamy tutaj trzy drogi.

          Numero uno. Idziemy do marketu kupujemy puche jakiegoś szpreja , butle acetonu albo innego rozpuszczalnika i jedziemy... STOP, ani mi się waż tak robić. Żeby Ci to nawet nie przyszło do głowy!
          Metodę tą po prostu odradzam. Od razu mówię - lakierowanie na własną rękę nie jest takie proste jakby się mogło wydawać. Samo przygotowanie powierzchni do malowania w domowych warunkach jest wysoce upierdliwe i wymaga sporo zręczności i planowania. Oczywiście musimy rozkręcić cały rower i wydobyć wszystkie części, które chcemy pomalować. Następnie musimy je bardzo dokładnie wyczyścić, ze wszelkiego brudu, kurzu i smarów. Następnie trzeba całość odpowiednio zmatowić papierami ściernymi i ponownie odtłuścić. Następnie dobrze, by było pomyśleć o jakimś podkładzie. Znowu odtłuścić, przeszlifować, pomalować. Oczywiście cały czas cudując, by nie zrobić zacieków, położyć równą warstwę, pomalować wszystkie zakamarki - zaczynasz rozumieć o co mi chodzi?
          Jeśli zależy Ci na dobry efekcie, odpuść sobie. Nawet jak już wszystko dobrze przygotujesz to polegniesz na braku komory bezpyłowej. Parę drobinek kurzu i całe misterne malowanie szlag trafi. Poza tym wiedz, że tanie marketowe szpreje są ogólnie beznadziejne. By cała robota miała jakiś sens powinieneś pociągnąć to jeszcze klarem i modlić się, by po trzech dniach nie okazało się, że klar szlag trafił i masz lakier pod żółtawą skorupą. Jeśli nadal czujesz się na siłach, by próbować powiem Ci, że takie malowanie jest wybitnie nietrwałe, a do tego takie tanie lakiery najzwyczajniej w świecie się ścierają i to łatwo. Parę rzeczy w życiu nimi malowałem i wiem, że nie nadają się do przedmiotów, które będą intensywnie użytkowane. Zostawmy zatem w spokoju tą metodę.

          Koszty? Wersja podstawowa: szprej 15zł, rozpuszczalnik: 8zł, pójście po rozum do głowy: bezcenne. Wersja rozszerzona: dobry szprej: 30-40zł, podkład do aluminium: 40-100zł, rozpuszczalnik: 8zł,  pójście po rozum do głowy: znowu bezcenne.
  

          Numer dwa. Czyli malowanie w lakierni samochodowej. Skoro malowanie na własną rękę jest takie kłopotliwe to może warto pójść do specjalisty? Takie podejście jest dużo właściwsze.
          Niestety od razu mówię, że znalezienie lakiernika, który podejmie się pomalowania ramy albo jakichś detali graniczy z cudem. Mi się taka sztuka nigdy nie udała. Większość specjalistów nie chcę się podejmować takich robót i wcale im się nie dziwię. Dlaczego? Ano dlatego, że rama rowerowa to obiekt strasznie wredny do pomalowania natryskowego. I co tu się dziwić, że gość który na co dzień maluje samochody nie chcę się w takie pierdółki bawić. Jednak wiem, że czasem można znaleźć jakichś mistrzów tego fachu, którzy są gotowi się podjąć wyzwania - trzeba szukać, trzeba pytać. Efekty malowania są bardzo estetyczne - malowanie z podkładem w komorze daje świetny rezultat. Dodatkową zaletą jest to, że można pomalować elementy karbonowe w ten sposób.

            Koszty? Nie mam bladego pojęcia, bo nie znalazłem nikogo kto by chciał to zrobić. 

          Metoda trzecia czyli gwiazda naszego programu - malowanie proszkowe. Znowu idziemy do specjalisty, ale tym razem w trochę innej technologii.
          Malowanie proszkowe w telegraficznym skrócie polega na tym, że detal najpierw jest podpinany pod prąd i jest napylany na niego farba w postaci proszku, który przylega do obiektu dzięki elektrostatyce. Następnie cały element leci do pieca, gdzie proszek przekształca się w trwałą powłokę. Banał. Niestety nie jest tak różowo.
          Oczywiście najpierw musimy znaleźć odpowiedniego lakiernika - mi się ta sztuka udała i mogę się podzielić namiarami z chętnymi. Następnie musimy odpowiednio przygotować elementy do malowania, tzn. poddać je procesowi piaskowania czyli zedrzeć z nich wszystkie stare powłoki. Zatem trzeba jeszcze znaleźć odpowiedni zakład piaskarski.
          Piaskowanie natomiast to proces, który polega na mechanicznym zdzieraniu starych powłok lakierniczych przy użyciu strumienia powietrza pod dużym ciśnieniem z piaskiem. Oczywiście musimy znaleźć piaskarza, który ma odpowiednie wyczucie. Gość który na co dzień piaskuje mosty albo cysterny może nie podołać zadaniu wypiaskowania np. piasty i trwale nam uszkodzić dany element. Małe detale można próbować wypiaskować w zakładach zajmujących się obróbką metali (wtedy można poprosić o szkiełkowanie lub korundowanie - powierzchnia będzie mniej zniszczona), ale już ramy raczej u nich nie załatwimy (jest za duża i nie zmieści się do komory) i trzeba będzie szukać zakładu piaskarskiego. Przed piakowaniem należy oczywiście rozkręcić wszystkie elementy i dobrze zabezpieczyć gwinty, mufy i otwory, by nie uległy uszkodzeniu.
          Kiedy mamy już za sobą ten proces to zawijamy cały sprzęt i lecimy do lakiernika. Ważne jest, by nie dotykać wypiaskowanych elementów bezpośrednio rękoma i dobrze je chronić przed wszelką wilgocią (powierzchnia jest bardzo reaktywna i może łatwo skorodować).
          U lakiernika pozostaje najprzyjemniejsza część czyli wybór koloru. Niestety nie jest tu tak prosto jak, by mogło się wydawać. Lakiernik teoretycznie dysponuje pełną paletą RAL, ale w praktyce zazwyczaj możemy tylko wybierać z kolorów, które ma na miejscu. Farby ściąga się zazwyczaj w 25kg workach z hurtowni, a na pomalowanie ramy schodzą ilości minimalne. Jeśli dodamy do tego, że farby mają ograniczony termin przydatności to mam nadzieję, że zaczynamy rozumieć o co chodzi. Jeśli ktoś jest zawzięty to może kupić cały worek proszku, ale koszt wtedy może być lekko zaporowy ; ). Oczywiście nie ma tu tragedii, w lakierni wybór jest zazwyczaj dosyć duży i jeśli nie będzie naszego upragnionego koloru to zawsze można będzie dobrać jakiś podobny odcień.

          Dlaczego malowanie proszkowe jest fajne? Bo tworzy bardzo trwałą na uszkodzenia powłokę, nie blaknie i nie odpryskuje (o ile nie będziemy malować obręczy, które dosyć znacznie pracują).

          Dlaczego malowanie proszkowe nie jest fajne? Wymaga wypiaskowania wszystkich elementów. Nie wszystkie elementy można pomalować (widelca carbonowego do pieca nie wsadzimy). Mamy ograniczoną paletę kolorów.

          Jak to wygląda od strony kosztów? Wypiaskowanie elementów to koszt ok. 30-40zł, ewentualnie 'co-łaska' po dogadaniu się z piaskarzem. Samo malowanie to koszt ok. 70-100zł za ramę oraz ok. 40zł za koła i inne detale. 

          Ile to trwa? Piaskowanie można często załatwić od ręki i na poczekaniu, ale 'w sezonie' może to potrwać dzień lub dwa. Malowanie podobnie, zależy od ilości zleceń w zakładzie - zazwyczaj trzeba liczyć 2-5dni.





          Tak zatem wygląda kwestia malowania roweru. Jak widać w praktyce zostaje nam albo malowanie proszkowe, albo szukanie dobrego lakiernika samochodowego, który nam po znajomości podejmie się malowania. Odradzam eksperymenty na własną rękę o ile nie mamy odpowiedniego wyposażenia i umiejętności.

1 komentarz:

  1. O super, dzięki za poradnik, z pewnością łatwiej mi będzie podejść do próby pomalowania mojego.

    OdpowiedzUsuń