I
w końcu przechodzimy do meritum czyli tego co tygryski lubią najbardziej. Jak
malować, by było dobrze, szybko i tanio? Niestety muszę Was zmartwić - jak z
wieloma rzeczami zazwyczaj, nie da się połączyć tych trzech przymiotników na
raz. Ale po kolei...
Zasadniczo mamy kilka różnych
możliwości uzyskania roweru w wymarzonym przez nas kolorze. O tym dlaczego
malować i co malować pisałem TUTAJ i TUTAJ. Od razu mówię, że celowo nie będę
poruszał tutaj tematu anodyzowania aluminiowych elementów. Dlaczego? Ano
dlatego, że jest to procedura nie do wykonania w domu (potrzebujemy kilku
mocnych kwasów, sporo wyposażenia i jeszcze więcej wiedzy) to raz, a dwa, że
prawdopodobnie nie znajdziemy nikogo, kto będzie chciał dla nas to wykonać w
sensownej kwocie.
Pozostaje nam zatem
klasyczne malowanie. Zasadniczo mamy tutaj trzy drogi.
Numero uno. Idziemy do marketu
kupujemy puche jakiegoś szpreja , butle acetonu albo innego rozpuszczalnika i
jedziemy... STOP, ani mi się waż tak robić. Żeby Ci to nawet nie przyszło do
głowy!
Metodę
tą po prostu odradzam. Od razu mówię - lakierowanie na własną rękę nie jest
takie proste jakby się mogło wydawać. Samo przygotowanie powierzchni do
malowania w domowych warunkach jest wysoce upierdliwe i wymaga sporo zręczności
i planowania. Oczywiście musimy rozkręcić cały rower i wydobyć wszystkie
części, które chcemy pomalować. Następnie musimy je bardzo dokładnie wyczyścić,
ze wszelkiego brudu, kurzu i smarów. Następnie trzeba całość odpowiednio
zmatowić papierami ściernymi i ponownie odtłuścić. Następnie dobrze, by było
pomyśleć o jakimś podkładzie. Znowu odtłuścić, przeszlifować, pomalować.
Oczywiście cały czas cudując, by nie zrobić zacieków, położyć równą warstwę,
pomalować wszystkie zakamarki - zaczynasz rozumieć o co mi chodzi?
Jeśli
zależy Ci na dobry efekcie, odpuść sobie. Nawet jak już wszystko dobrze
przygotujesz to polegniesz na braku komory bezpyłowej. Parę drobinek kurzu i
całe misterne malowanie szlag trafi. Poza tym wiedz, że tanie marketowe szpreje
są ogólnie beznadziejne. By cała robota miała jakiś sens powinieneś pociągnąć
to jeszcze klarem i modlić się, by po trzech dniach nie okazało się, że klar
szlag trafił i masz lakier pod żółtawą skorupą. Jeśli nadal czujesz się na
siłach, by próbować powiem Ci, że takie malowanie jest wybitnie nietrwałe, a do
tego takie tanie lakiery najzwyczajniej w świecie się ścierają i to łatwo. Parę
rzeczy w życiu nimi malowałem i wiem, że nie nadają się do przedmiotów, które
będą intensywnie użytkowane. Zostawmy zatem w spokoju tą metodę.
Koszty? Wersja
podstawowa: szprej 15zł, rozpuszczalnik: 8zł, pójście po rozum do głowy:
bezcenne. Wersja rozszerzona:
dobry szprej: 30-40zł, podkład do aluminium: 40-100zł, rozpuszczalnik: 8zł,
pójście po rozum do głowy: znowu bezcenne.
Numer dwa. Czyli malowanie w
lakierni samochodowej. Skoro malowanie na własną rękę jest takie kłopotliwe to
może warto pójść do specjalisty? Takie podejście jest dużo właściwsze.
Niestety
od razu mówię, że znalezienie lakiernika, który podejmie się pomalowania ramy
albo jakichś detali graniczy z cudem. Mi się taka sztuka nigdy nie udała.
Większość specjalistów nie chcę się podejmować takich robót i wcale im się nie
dziwię. Dlaczego? Ano dlatego, że rama rowerowa to obiekt strasznie wredny do
pomalowania natryskowego. I co tu się dziwić, że gość który na co dzień maluje
samochody nie chcę się w takie pierdółki bawić. Jednak wiem, że czasem można
znaleźć jakichś mistrzów tego fachu, którzy są gotowi się podjąć wyzwania - trzeba
szukać, trzeba pytać. Efekty malowania są bardzo estetyczne - malowanie z
podkładem w komorze daje świetny rezultat. Dodatkową zaletą jest to, że można
pomalować elementy karbonowe w ten sposób.
Koszty? Nie mam bladego
pojęcia, bo nie znalazłem nikogo kto by chciał to zrobić.
Metoda trzecia czyli gwiazda naszego
programu - malowanie proszkowe. Znowu idziemy do specjalisty, ale tym razem w
trochę innej technologii.
Malowanie
proszkowe w telegraficznym skrócie polega na tym, że detal najpierw jest
podpinany pod prąd i jest napylany na niego farba w postaci proszku, który
przylega do obiektu dzięki elektrostatyce. Następnie cały element leci do
pieca, gdzie proszek przekształca się w trwałą powłokę. Banał. Niestety nie
jest tak różowo.
Oczywiście
najpierw musimy znaleźć odpowiedniego lakiernika - mi się ta sztuka udała i
mogę się podzielić namiarami z chętnymi. Następnie musimy odpowiednio
przygotować elementy do malowania, tzn. poddać je procesowi piaskowania czyli
zedrzeć z nich wszystkie stare powłoki. Zatem trzeba jeszcze znaleźć odpowiedni
zakład piaskarski.
Piaskowanie
natomiast to proces, który polega na mechanicznym zdzieraniu starych powłok
lakierniczych przy użyciu strumienia powietrza pod dużym ciśnieniem z piaskiem.
Oczywiście musimy znaleźć piaskarza, który ma odpowiednie wyczucie. Gość który
na co dzień piaskuje mosty albo cysterny może nie podołać zadaniu wypiaskowania
np. piasty i trwale nam uszkodzić dany element. Małe detale można próbować
wypiaskować w zakładach zajmujących się obróbką metali (wtedy można poprosić o
szkiełkowanie lub korundowanie - powierzchnia będzie mniej zniszczona), ale już
ramy raczej u nich nie załatwimy (jest za duża i nie zmieści się do komory) i
trzeba będzie szukać zakładu piaskarskiego. Przed piakowaniem należy oczywiście
rozkręcić wszystkie elementy i dobrze zabezpieczyć gwinty, mufy i otwory, by
nie uległy uszkodzeniu.
Kiedy
mamy już za sobą ten proces to zawijamy cały sprzęt i lecimy do lakiernika.
Ważne jest, by nie dotykać wypiaskowanych elementów bezpośrednio rękoma i
dobrze je chronić przed wszelką wilgocią (powierzchnia jest bardzo reaktywna i
może łatwo skorodować).
U
lakiernika pozostaje najprzyjemniejsza część czyli wybór koloru. Niestety nie
jest tu tak prosto jak, by mogło się wydawać. Lakiernik teoretycznie dysponuje
pełną paletą RAL, ale w praktyce zazwyczaj możemy tylko wybierać z kolorów, które
ma na miejscu. Farby ściąga się zazwyczaj w 25kg workach z hurtowni, a na
pomalowanie ramy schodzą ilości minimalne. Jeśli dodamy do tego, że farby mają
ograniczony termin przydatności to mam nadzieję, że zaczynamy rozumieć o co
chodzi. Jeśli ktoś jest zawzięty to może kupić cały worek proszku, ale koszt
wtedy może być lekko zaporowy ; ). Oczywiście nie ma tu tragedii, w lakierni
wybór jest zazwyczaj dosyć duży i jeśli nie będzie naszego upragnionego koloru
to zawsze można będzie dobrać jakiś podobny odcień.
Dlaczego malowanie proszkowe jest
fajne? Bo tworzy bardzo trwałą na uszkodzenia powłokę, nie blaknie i nie
odpryskuje (o ile nie będziemy malować obręczy, które dosyć znacznie pracują).
Dlaczego malowanie proszkowe nie
jest fajne? Wymaga wypiaskowania wszystkich elementów. Nie wszystkie elementy
można pomalować (widelca carbonowego do pieca nie wsadzimy). Mamy ograniczoną
paletę kolorów.
Jak to wygląda od strony kosztów?
Wypiaskowanie elementów to koszt ok. 30-40zł, ewentualnie 'co-łaska' po
dogadaniu się z piaskarzem. Samo malowanie to koszt ok. 70-100zł za ramę oraz
ok. 40zł za koła i inne detale.
Ile
to trwa? Piaskowanie można często załatwić od ręki i na poczekaniu, ale 'w
sezonie' może to potrwać dzień lub dwa. Malowanie podobnie, zależy od ilości
zleceń w zakładzie - zazwyczaj trzeba liczyć 2-5dni.
Tak zatem
wygląda kwestia malowania roweru. Jak widać w praktyce zostaje nam albo
malowanie proszkowe, albo szukanie dobrego lakiernika samochodowego, który nam
po znajomości podejmie się malowania. Odradzam eksperymenty na własną rękę o
ile nie mamy odpowiedniego wyposażenia i umiejętności.
O super, dzięki za poradnik, z pewnością łatwiej mi będzie podejść do próby pomalowania mojego.
OdpowiedzUsuń