sobota, 20 kwietnia 2013

Malowanie roweru ( 2 ) - co można malować?


Więc chodź, pomaluj mój rower na żółto i na niebieskoooo....


W poprzednim wpisie poświęconemu malowaniu rower rozłożyłem na czynniki pierwsze podstawową kwestię - po co malować rower? Skoro juz to wiemy i chcemy to zrobić to czas najwyższy  przejść do zagadnień bardziej praktycznych - co można pomalować?

Rower świeżo po zabiegach malarskich. Pomalowana rama, obręcze, piasty, korby i nyple. Jak widać boczne powierzchnie obręczy są jeszcze pomalowane - hałasowały niesamowicie przy hamowaniu i musiałem je żmudnie oczyścić. Zółte nyple ładnie kontrastują, ale po pół roku przestały wyglądać estetycznie. 

Na pierwszy ogień idzie oczywiście rama. Największy pojedynczy element w każdym rowerze, aż się prosi, by go jakoś pomalować. Oczywiście musimy sobie zdawać sprawę, że nieważne jak i czym będziemy malować musimy zdjąć z niej wszystkie gadżety, tzn. przerzutki, korby, pancerze, koszyki, zaślepki, zaciski, stery czy środek supportu. Wszystko trzeba zdjąć, odkręcić, odłączyć oraz zeskrobać (w przypadku jakichś naklejek czy innych badziewi).

Ale czy malowanie roweru kończy się na ramie? Co można jeszcze pomalować? 

Zaraz zapewnie nasuną Ci się drogi czytelniku na myśl obręcze. Bo przecież widziałeś na pewno gdzieś bajeranckie ostre koła z ładnymi malowanymi kółkami. Niestety muszę ostudzić trochę twój zapał. Sam już przerabiałem motyw malowania kół i podzielę się pewnymi spostrzeżeniami z pierwszej ręki. 

Po pierwsze wiedz, że obręcze maluje się w całości. Jeśli będziesz malował własnoręcznie (co skutecznie mam nadzieję Ci odradzę w kolejnym wpisie)  to niby możesz sobie zamaskować ścianki boczne, ale będzie Cię to kosztować wbrew pozorom sporo zachodu. Jeśli oddasz obręcze do lakiernika proszkowego to musisz wiedzieć, że nie za bardzo będzie miał on czym Ci to zamaskować, a poza tym prawie na pewno nie będzie się chciał z tym bawić. Niby istnieje specjalna taśma do maskowania elementów podczas procesu malowania proszkowego, ale średnio się ona nadaje do zabezpieczania takich kształtów jak ścianki boczne obręczy, poza tym jak już wspomniałem, konia z rzędem temu, kto znajdzie lakiernika, któremu się będzie chciało przy tym dłubać. 

No dobrze, dobrze, a co jeśli jednak zdecydujemy się na pomalowanie obręczy w całości? Ano wtedy będziemy musieli albo zedrzeć własnoręcznie lakier na bieżni hamulca albo jeździć z pomalowaną. Od razu mówię - nie, nie zedrze się to samo po tygodniu albo dwóch hamowania i, tak - piszczy, a raczej skrzeczy potępieńczo przy próbach hamowania. Własnoręczne zdejmowanie lakieru proszkowego natomiast  jest wysoce upierdliwe i czasochłonne, ale o tym następnym razem. 

Oczywiście jeśli ktoś nie ma hamulców V-brake tylko tarczówki, albo w ogóle nie uznaje takich wynalazków w rowerze to może się powyższym argumentem nie przejmować. 

Po drugie musimy sobie zdawać sprawę, że obręcz jest elementem, który znacznie pracuje podczas jazdy. Jakby nie patrzeć przenosi wszystkie obciążenia i działają na nią sporę siły. Z czasem każdy lakier zacznie odpryskiwać (zwłaszcza w otoczeniu nypli) i nawet najlepszy lakier proszkowy zacznie odłazić (szczególnie jeśli będziemy jeździć w zimie albo w deszczu). Im trudniejszy teren tym łatwiej o uszkodzenia powłoki. Trwałość malowania obręczy oceniam na rok, góra półtora intensywnej jazdy, po tym czasie koło zaczyna wyglądać nieestetycznie i może dojść do zejścia dużych kawałków lakieru.

Biorąc pod uwagę powyższe musimy się dobrze zastanowić czy chcemy   iść w kierunku malowania obręczy. Z jednej strony pozwala to nam uzyskać fajny efekt wizualny, z drugiej - nic nie jest wieczne. Warto rozważyć czy od razu nie pomalować 3 albo nawet 4 obręczy, by mieć zapas. Większość lakierników nie będzie się potem chciała bawić w pomalowanie jednej, a jak wiadomo koło łatwo stracić czy to w drodze wypadku, działalności złodzieja czy w końcu zwykłej eksploatacji (nie dotyczy tarczówek). 

Kolejnym elementem do malowania są korby. Ten element też  już przerabiałem. Początkowo straszono mnie, że lakier szybko się obije od kamieni jednak nie było tak źle. Niestety sprawę ostatecznie załatwił klasyczny szlif, który kiedyś zaliczyłem. W takiej sytuacji nie ma się co łudzić, każde malowanie trafi szlag, a my zostaniemy z piękną srebrną skazą biegnącą przez malowany element. Jak wiadomo wywrotek nie można przewidzieć i trzeba się z nimi liczyć. Korby jako elementy wystające są szczególnie na nie narażone. W takiej sytuacji pozostanie nam tylko kupić jakiś lakier pod kolor i robić zaprawki - maskując doraźnie miejsca uszkodzenia powłoki.

Czego natomiast nie należy malować? Zdecydowanie odradzam sztyce - mało, że zwiększymy minimalnie jej średnicę to jeszcze przy pierwszej próbie montażu skasujemy całe malowanie zapewne. Nie przerabiałem tego, ale doradzam tu podejście zdroworozsądkowe, by kogoś nie kusiło. Przerzutki jako elementy nierozbieralne również się nie nadają , więc o nich również możecie zapomnieć.  Również nie próbujemy nawet malować szprych. Osobną kwestią są nyple. Próbowałem je kiedyś pomalować jakimś rodzajem farby do metalu. Początkowo efekt, był zadowalający, ale w końcu to są nyple i służą do czego służą, więc po którymś z rzędu dokręceniu w końcu szlag trafił malowanie i całą estetykę - nie polecam.

Osobiście jeszcze przerabiałem malowanie piast. Są dosyć wdzięcznymi obiektami o ile dacie radę je rozkręcić na części pierwsze. Poza tym wydaje mi sie, że bez większych problemów można pomalować sobie kierownicę oraz mostek.

Osobną kwestią jest widelec. Wszystko zależy z czego jest wykonany. Carbonowego oczywiście nie wsadzimy do pieca malując proszkowo ;). Amortyzowany natomiast  będzie trzeba w całości rozkręcić. Najprościej sprawa oczywiście wygląda ze sztywniakami, wystarczy odkręcić hamulce oraz zbić bieżnie sterów.


Podsumowując.

Malujemy chętnie:

- ramy;
- piasty;
- kierownice;
- mostki; 
- widelce sztywne i amortyzowane;

Malujemy zdając sobie sprawę z ograniczeń:

- obręcze;
- korby;

Nie malujemy:

- przerzutek;
- sztyc podsiodłowych;
- łańcuchów ;) ;
- nypli i szprych;


To tyle na dzisiaj. W przyszłym odcinku przejdę do meritum, tzn. omawiania możliwych technik malowania roweru.


9 komentarzy:

  1. Jaki to jest model roweru?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bierzcie tego co napisali całkiem na poważnie. Jestem lakiernikiem proszkowym i dość często lakieruje części rowerowe. Jedyne z czym sie zgodzę to fakt iż wszystko należy rozmontować.
    Nie ma żadnych problemów z zabezpieczeniem gwintów(w tym gwintu pod suport), piwotów oraz innych miejsc.

    pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może jeszcze napisz ile się za to cenisz ;). Mi znani lakiernicy w ogóle się w takie detale jak rowery nie chcą bawić, a jeśli już to chcą mieć elemnt gotowy i zabezpieczony.

      Usuń
  3. Lakieruje również szprychy i w przypadku biegów w piaście tylnej lub single speed-a łańcuchy rowerowe.

    OdpowiedzUsuń
  4. A co sądzisz o pomalowaniu owijki? Może nie w całości, ale jakaś personalizacja w postaci wzoru/'tatuażu'. Jeśli tak to czym ewentualnie można spróbować.. Ryzyko nie jest duże bo zawsze możba zmienić noewielkim kosztem na nowo, ale nie mam pomysłu jak się do tego zabrać...

    OdpowiedzUsuń
  5. A co sądzisz o pomalowaniu owijki? Może nie w całości, ale jakaś personalizacja w postaci wzoru/'tatuażu'. Jeśli tak to czym ewentualnie można spróbować.. Ryzyko nie jest duże bo zawsze możba zmienić noewielkim kosztem na nowo, ale nie mam pomysłu jak się do tego zabrać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to nie ma szansy się udać. Owijka jest zrobiona z materiału gumo/pianko podobnego i z natury nie jest to materiał, który się poddaje malowaniu. Co gorzej jest to element, który ciągle się katuje kładąc na nim ręce, ściskając, ugniatając itd. Jedyny efekt jaki mi przychodzi do głowy do złażąca farba i brudne ręce od tego ;)

      Usuń
  6. szprychy koła obręcze jak najbardziej można malować efekt po 7 latach idealny tylko pamiętajcie o lakierze do felg wysokotemperaturowym idealnie się nada ewentualnie na pędzel farbą na rdzę zabezpieczycie przy okazji

    OdpowiedzUsuń