Więc chodź, pomaluj mój rower na żółto i na niebieskoooo....
W poprzednim
wpisie poświęconemu malowaniu rower rozłożyłem na czynniki pierwsze podstawową
kwestię - po co malować rower? Skoro juz to wiemy i chcemy to zrobić to czas
najwyższy przejść do zagadnień bardziej praktycznych - co można
pomalować?
Na pierwszy ogień
idzie oczywiście rama. Największy pojedynczy element w każdym rowerze, aż się
prosi, by go jakoś pomalować. Oczywiście musimy sobie zdawać sprawę, że
nieważne jak i czym będziemy malować musimy zdjąć z niej wszystkie gadżety,
tzn. przerzutki, korby, pancerze, koszyki, zaślepki, zaciski, stery czy środek
supportu. Wszystko trzeba zdjąć, odkręcić, odłączyć oraz zeskrobać (w przypadku
jakichś naklejek czy innych badziewi).
Ale czy malowanie
roweru kończy się na ramie? Co można jeszcze pomalować?
Zaraz zapewnie
nasuną Ci się drogi czytelniku na myśl obręcze. Bo przecież widziałeś na pewno
gdzieś bajeranckie ostre koła z ładnymi malowanymi kółkami. Niestety muszę
ostudzić trochę twój zapał. Sam już przerabiałem motyw malowania kół i podzielę
się pewnymi spostrzeżeniami z pierwszej ręki.
Po pierwsze wiedz,
że obręcze maluje się w całości. Jeśli będziesz malował własnoręcznie (co
skutecznie mam nadzieję Ci odradzę w kolejnym wpisie) to niby możesz
sobie zamaskować ścianki boczne, ale będzie Cię to kosztować wbrew pozorom
sporo zachodu. Jeśli oddasz obręcze do lakiernika proszkowego to musisz
wiedzieć, że nie za bardzo będzie miał on czym Ci to zamaskować, a poza tym
prawie na pewno nie będzie się chciał z tym bawić. Niby istnieje specjalna
taśma do maskowania elementów podczas procesu malowania proszkowego, ale
średnio się ona nadaje do zabezpieczania takich kształtów jak ścianki boczne
obręczy, poza tym jak już wspomniałem, konia z rzędem temu, kto znajdzie
lakiernika, któremu się będzie chciało przy tym dłubać.
No dobrze, dobrze,
a co jeśli jednak zdecydujemy się na pomalowanie obręczy w całości? Ano wtedy
będziemy musieli albo zedrzeć własnoręcznie lakier na bieżni hamulca albo
jeździć z pomalowaną. Od razu mówię - nie, nie zedrze się to samo po tygodniu
albo dwóch hamowania i, tak - piszczy, a raczej skrzeczy potępieńczo przy
próbach hamowania. Własnoręczne zdejmowanie lakieru proszkowego natomiast jest wysoce upierdliwe i czasochłonne, ale o
tym następnym razem.
Oczywiście jeśli
ktoś nie ma hamulców V-brake tylko tarczówki, albo w ogóle nie uznaje takich
wynalazków w rowerze to może się powyższym argumentem nie przejmować.
Po drugie musimy
sobie zdawać sprawę, że obręcz jest elementem, który znacznie pracuje podczas
jazdy. Jakby nie patrzeć przenosi wszystkie obciążenia i działają na nią sporę
siły. Z czasem każdy lakier zacznie odpryskiwać (zwłaszcza w otoczeniu nypli) i
nawet najlepszy lakier proszkowy zacznie odłazić (szczególnie jeśli będziemy
jeździć w zimie albo w deszczu). Im trudniejszy teren tym łatwiej o uszkodzenia
powłoki. Trwałość malowania obręczy oceniam na rok, góra półtora intensywnej
jazdy, po tym czasie koło zaczyna wyglądać nieestetycznie i może dojść do
zejścia dużych kawałków lakieru.
Biorąc pod uwagę
powyższe musimy się dobrze zastanowić czy chcemy iść w kierunku
malowania obręczy. Z jednej strony pozwala to nam uzyskać fajny efekt wizualny,
z drugiej - nic nie jest wieczne. Warto rozważyć czy od razu nie pomalować 3
albo nawet 4 obręczy, by mieć zapas. Większość lakierników nie będzie się potem
chciała bawić w pomalowanie jednej, a jak wiadomo koło łatwo stracić czy
to w drodze wypadku, działalności złodzieja czy w końcu zwykłej eksploatacji
(nie dotyczy tarczówek).
Kolejnym elementem
do malowania są korby. Ten element też już przerabiałem. Początkowo straszono mnie,
że lakier szybko się obije od kamieni jednak nie było tak źle. Niestety sprawę
ostatecznie załatwił klasyczny szlif, który kiedyś zaliczyłem. W takiej
sytuacji nie ma się co łudzić, każde malowanie trafi szlag, a my zostaniemy z
piękną srebrną skazą biegnącą przez malowany element. Jak wiadomo wywrotek nie
można przewidzieć i trzeba się z nimi liczyć. Korby jako elementy wystające są
szczególnie na nie narażone. W takiej sytuacji pozostanie nam tylko kupić jakiś
lakier pod kolor i robić zaprawki - maskując doraźnie miejsca uszkodzenia powłoki.
Czego natomiast
nie należy malować? Zdecydowanie odradzam sztyce - mało, że zwiększymy
minimalnie jej średnicę to jeszcze przy pierwszej próbie montażu skasujemy całe
malowanie zapewne. Nie przerabiałem tego, ale doradzam tu podejście zdroworozsądkowe, by
kogoś nie kusiło. Przerzutki jako elementy nierozbieralne również się nie
nadają , więc o nich również możecie zapomnieć. Również nie próbujemy nawet
malować szprych. Osobną kwestią są nyple. Próbowałem je kiedyś pomalować jakimś
rodzajem farby do metalu. Początkowo efekt, był zadowalający, ale w końcu to są
nyple i służą do czego służą, więc po którymś z rzędu dokręceniu w końcu szlag
trafił malowanie i całą estetykę - nie polecam.
Osobiście jeszcze
przerabiałem malowanie piast. Są dosyć wdzięcznymi obiektami o ile dacie radę
je rozkręcić na części pierwsze. Poza tym wydaje mi sie, że bez większych problemów można
pomalować sobie kierownicę oraz mostek.
Osobną kwestią
jest widelec. Wszystko zależy z czego jest wykonany. Carbonowego oczywiście nie
wsadzimy do pieca malując proszkowo ;). Amortyzowany natomiast będzie trzeba w całości rozkręcić. Najprościej
sprawa oczywiście wygląda ze sztywniakami, wystarczy odkręcić hamulce oraz zbić
bieżnie sterów.
Podsumowując.
Malujemy chętnie:
- ramy;
- piasty;
- kierownice;
- mostki;
- widelce sztywne
i amortyzowane;
Malujemy zdając
sobie sprawę z ograniczeń:
- obręcze;
- korby;
Nie malujemy:
- przerzutek;
- sztyc
podsiodłowych;
- łańcuchów
;) ;
- nypli i szprych;
To tyle na dzisiaj. W przyszłym odcinku przejdę do meritum, tzn.
omawiania możliwych technik malowania roweru.
Jaki to jest model roweru?
OdpowiedzUsuńDawno temu był to zenith author
UsuńNie bierzcie tego co napisali całkiem na poważnie. Jestem lakiernikiem proszkowym i dość często lakieruje części rowerowe. Jedyne z czym sie zgodzę to fakt iż wszystko należy rozmontować.
OdpowiedzUsuńNie ma żadnych problemów z zabezpieczeniem gwintów(w tym gwintu pod suport), piwotów oraz innych miejsc.
pozdrawiam,
To może jeszcze napisz ile się za to cenisz ;). Mi znani lakiernicy w ogóle się w takie detale jak rowery nie chcą bawić, a jeśli już to chcą mieć elemnt gotowy i zabezpieczony.
UsuńLakieruje również szprychy i w przypadku biegów w piaście tylnej lub single speed-a łańcuchy rowerowe.
OdpowiedzUsuńA co sądzisz o pomalowaniu owijki? Może nie w całości, ale jakaś personalizacja w postaci wzoru/'tatuażu'. Jeśli tak to czym ewentualnie można spróbować.. Ryzyko nie jest duże bo zawsze możba zmienić noewielkim kosztem na nowo, ale nie mam pomysłu jak się do tego zabrać...
OdpowiedzUsuńA co sądzisz o pomalowaniu owijki? Może nie w całości, ale jakaś personalizacja w postaci wzoru/'tatuażu'. Jeśli tak to czym ewentualnie można spróbować.. Ryzyko nie jest duże bo zawsze możba zmienić noewielkim kosztem na nowo, ale nie mam pomysłu jak się do tego zabrać...
OdpowiedzUsuńMyślę, że to nie ma szansy się udać. Owijka jest zrobiona z materiału gumo/pianko podobnego i z natury nie jest to materiał, który się poddaje malowaniu. Co gorzej jest to element, który ciągle się katuje kładąc na nim ręce, ściskając, ugniatając itd. Jedyny efekt jaki mi przychodzi do głowy do złażąca farba i brudne ręce od tego ;)
Usuńszprychy koła obręcze jak najbardziej można malować efekt po 7 latach idealny tylko pamiętajcie o lakierze do felg wysokotemperaturowym idealnie się nada ewentualnie na pędzel farbą na rdzę zabezpieczycie przy okazji
OdpowiedzUsuń