Co prawda byłem proszony, by tej historii nie upubliczniać, ale ze
względu na znaczny upływ czasu postanowiłem się z nią z Wami podzielić.
Jakiś czas temu
naszedł w końcu ten moment, że musiałem zakupić nowe oponki, bo stare,
dosłownie, mi wybuchły. Służyły mi dobrze i długo, więc doszedłem do wniosku,
że zamiast eksperymentować i cudować kupię sobie takie same. Ku mojej ucieszę
okazało się, że model ten cały czas jest produkowany. Niestety z dostępnością
były pewne problemy, ale po nie za długich poszukiwaniach na lubianym przez
wszystkich portalu aukcyjnym znalazłem sklep, który miał je na stanie. Co
więcej w cenie wyprzedażowej! Teraz już wiem, że powinna mi się wtedy zapalić
lampka ostrzegawcza...
Oponki przyjechały
ekspresowo. Nowe, ładne, błyszczące i pachnące. Niewiele zastanawiając się
zainstalowałem je na swoim potworku. Tak się złożyło, że akurat wtedy miałem
okres w którym musiałem regularnie sporo jeździć.
Żeby niepotrzebnie nie przedłużacz przejdę do sedna. Mniej więcej
czwartego dnia po trasie odstawiłem rower przed firmą. Kiedy wychodziłem po 8h,
a był piątek i chciałem czym szybciej wylądować w domku, okazało się, że nie
mam powietrza w oponie. Szybka inspekcja wykazała, że mam centymetrową dziurę w
oponie oraz rozerwaną dętkę. Poziom wkurzenia oczywiście szybko osiągnął wysoki
poziom. 20km od domu, piątkowe popołudnie, wszędzie korki, więc i serwiscaru
nie ma co wzywać, sklepów rowerowych, by kupić oponę brak - ogólnie kaplica i
długi spacer do domu.
Ale to oczywiście
początek tej historii dopiero. Wiadomo - 4 dniowa opona uległa samoczynnemu
rozerwaniu (jak przypuszczam pod wpływem ciepła słonecznego wzrosło w niej
ciśnienie i ją rozerwało w jakimś słabszym miejscu) więc człowiek od razu chcę
taką sprawę zgłosić sprzedawcy i domagać się jakiegoś zadośćuczynienia.
Oczywiście zgodnie ze wszelkimi prawami Murphy'ego okazało się, że sklep już
wycofał się ze sprzedaży tych opon producenta i odesłał mnie do dystrybutora.
Dystrybutor natomiast zażądał ode mnie wypełnienia całego protokołu (dosyć
szczegółowego, np. podania ciśnienia, sposobu użytkowania czy... wagi
rowerzysty) oraz wykonania zdjęć uszkodzonej opony. Po kolejnych kilku dniach
dowiedziałem się, że to za mało i muszę wysłać oponę w celu przeprowadzenia
ekspertyzy. Zatem kolejne dni upłynęły, po czym dowiedziałem się, że ekspertyza
będzie przeprowadzana we Francji. Po kilkunastu dniach otrzymałem od
dystrybutora raport z ekspertyzy. Mało, że po francusku to jeszcze nie była w
nim opisana moja opona! W toku kolejnych maili i wyjaśnień okazało się, że
wysłano mi jakiś tam pierwszy lepszy plik, nawet nie zadając sobie trudu, bym
otrzymał prawidłowy. Nigdy nie otrzymałem właściwej ekspertyzy i w ogóle wątpię
czy moja opona trafiła do producenta. Z ciekawostek dowiedziałem się, że
podobno Polacy przodują w reklamowaniu opon i dlatego producent zaczął masowo
odmawiać wymiany towaru. Na pocieszenie i, by zatrzeć negatywne wrażenie po
mataczeniach z raportem, dystrybutor zgodził mi się wysłać nową oponę, ale
zupełnie inny, nie interesujący mnie model, ponieważ tamtego nie mieli już na
stanie...
Po co o tym
wszystkim w ogóle piszę? Po pierwsze po to, by pokazać jak wygląda cała
procedura. Nie róbcie sobie zbytnich nadziei, a jeśli juz to cała sprawa będzie
się ciągnąć minimum miesiąc. A po drugie po to byście byli ostrożni kupując
okazyjnie opony. Jak się okazało data produkcji opony wykazała, że nie powinna
w ogóle być mi sprzedana. Spędziła tyle czasu leżąc gdzieś w sklepie, że mogło
dojść do mikroszukodzeń, które doprowadziły do jej rozerwania podczas normalnej
eksploatacji. Oszczędny płaci dwa razy jaka mawia porzekadło.
Z oponami niestety tak jest, tutaj tak naprawdę każdy może umyć ręce i zwalić winę na Ciebie, że za mocno napompowałeś, że za słabo, że dziura, że krawężnik itp.
OdpowiedzUsuńWspółczuję przebojów z nimi, a w ekspertyzę we Francji też nie wierzę - komu by się chciało. A co to był za producent opony?
Umówiłem się, że nie będę wymieniał marki z nazwy. Ale wnikliwy cztelnik i tak będzie wiedział o jaką firmę chodzi ;).
OdpowiedzUsuń