niedziela, 25 listopada 2012

Kiedy mężczyzna płacze: zapieczone gwinty


          Co może sprawić, że prawdziwy mężczyzna zapłacze rzewnie? Nie, wcale nie chodzi o podwyżki benzyny ; ). Mam na myśli wszelkiej maści śrubki i zapieczone gwinty. Tak mi się właśnie wydaję, że jeśli jest coś, co może rzucić na kolana największego macho, pana stworzenia, czasu i przestrzeni to są to właśnie wszelkiej maści śrubki. Ileż to razy zdarzało zabierać mi się za coś pełnym zapału, gdy nagle na mojej drodze stawała Ona. Czasem zakręcona przez jakiegoś pomysłowego Dobromira przy użyciu silikonu, czasem po prostu stara i nigdy nie odkręcana, a czasem zwyczajnie mocno zakręcona Ona - śrubka.

          Oczywiście takie kłopoty dotyczą praktycznie każdej czynności warsztatowo-garażowej i co za tym idzie również dotyczą mechaniki rowerowej. Jak bym miał wskazać kandydatów na ostrą przeprawę z odkręceniem to bym na pierwszym miejscu wymienił nakrętki/miski wkładu suportowego, a na drugim nakrętkę kasety. Te dwa elementy jako, że są dosyć rzadko ruszane przez rowerzystę mają tendencję do zapiekania się.

          Dobra, dobra, naprawa jest koniecznością, a my stoimy bezradni w miejscu? Jak więc sobie z taką śrubą poradzić?
          Po pierwsze musimy mieć odpowiednie narzędzia. Niby banał, ale uwierzcie mi, że kombinowanie i próba odkręcenia suportu przy użyciu 'jakiegoś' improwizowanego narzędzia może okazać się niemożliwa. Nie ma się co szczypać i zakupić odpowiednie narzędzia i nasadki. Klucze powinny być dobre jakości, solidne, nie wyginające i nie rozginające się oraz odpowiedniej długości, by dały nam dźwignię.
Próby odkręcenia suportu bez odpowiednich narzędzi mają małą szansę powodzenia, a całkiem dużą na oszpecenie danego elementu. Przy okazji widać strzałkę pokazującą zwrot zakręcenia (tighten).
          Po drugie trzeba zadbać o własne BHP. Ten punkt jest bardzo amerykański, ale uwierzcie mi, że to ważne. Działając na klucz z dużą siłą zawsze jest ryzyko, że ręka się nam omsknie - lepiej, by wtedy nie trafiła bezpośrednio na coś twardego czy ostrego. Jeśli nie mamy odpowiednich narzędzi i improwizujemy to poza rękawiczkami warto mieć też okulary ochronne. Autor tego wpisu sam widział pękające 'wynalazki' i latające metalowe odłamki. Autor na szczęście cały czas ma dwoje oczu i teraz jest ostrożniejszy i mądrzejszy.

          Po trzecie będzie znowu banalne, ale musimy wiedzieć, w którą stronę kręcić. Najlepiej dobrze obejrzeć odkręcany element - jest może na nim namalowana albo wygrawerowana strzałka pokazująca właściwy zwrot. Można się z tego śmiać, ale kiedy wyciągniemy z piwnicy jakiś stary rower albo kupimy coś z zagranicy to kierunkowość gwintów wcale nie jest taka oczywista i nie musi być taka oczywista.

          Tyle jeśli chodzi o przygotowania. Co można powiedzieć w tym temacie więcej? Nie należy pokładać zbytniej nadziei w preparatach penetrujących jak np. WD40. Stary, zapieczony gwint jest na nie praktycznie odporny.
          Suport można solidnie ostukać młotkiem, ale trzeba uważać na lakier. Podobnie sprawa wygląda z podgrzaniem nakrętki lub śruby. Jak wiadomo podgrzany metal trochę się rozszerza, a potem kurczy w wyniku ochłodzenia. Jest niewielka szansa, że trochę to poluzuje elementy i ułatwi odkręcanie. Z palnikiem nie możemy szaleć jeśli element jest polakierowany lub w jego pobliżu znajdują się elementy gumowe lub plastikowe.

          Niestety jeśli chodzi o odkręcanie zapieczonych elementów w rowerze rozwiązanie jest jedno. A mianowicie: DŹWIGNIA. Jeśli dźwignia nie działa to jest potrzebna: WIĘKSZA DŻWIGNIA, itd. i zaiterować. W praktyce bierzemy klucz, wkładamy go w długą solidną rurę i próbujemy odkręcić. W przypadku roweru będą  potrzebne dwie osoby. Jedna do zablokowania ramy, druga do obsługi klucza.  Będzie to na pewno wymagało pewnego treningu. Pomocne może się okazać działanie impulsowe, to znaczy zamiast działać stałą siłą na dźwignię, możemy użyć  ciężkiego młotka, którym będziemy naparzać w jej koniec. Działając powoli i spokojnie w końcu odniesiemy sukces i usłyszymy upragnione jęknięcie odpuszczającej śruby.

          Na koniec chciałbym tylko ostrzec przed jedną sprawą. Odkręcanie zapieczonych śrub w rowerze potrafi być bardzo frustrujące. Trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć sobie dość i zwrócić się do kogoś bardziej doświadczonego o pomoc. Elementy aluminiowe są bardzo delikatne i agresywne ich traktowanie podczas odkręcania może doprowadzić do ich uszkodzenia, oszpecenia lub zniszczenia. Ukręcenie gwintu (bo np. zamiast odkręcać, przykręcaliśmy) jest paskudnym uszkodzeniem i będzie bardzo drogie w naprawie o ile w ogóle będzie możliwe.

          Czyli mówiąc krótko najpierw myliśmy, potem działamy i ewentualnie idziemy po pomoc.

          A co zrobić jak już udało się nam odkręcić elementy? Warto dokładnie obejrzeć sobie oba gwinty i je dobrze oczyścić. Kąpiel w rozpuszczalniku i szorowanie szczoteczką do zębów nie zaszkodzi. Potem tylko przesmarowanie gwintów odpowiednim preparatem albo zwykłym smarem lub olejem do łańcucha  i możemy być pewni, że w przyszłości niespodzianek nie będzie. Warto też sobie zaznaczyć jakoś kierunek odkręcania, jeśli mieliśmy z tym problem, bo to, że teraz już jesteśmy mądrzy i wiemy nie znaczy, że za rok też będziemy.
Owoc długiej i ciężkiej walki. Moje przypuszczenie jest takie, że ktoś sprzedał tanio ramę z wkręconą tą nakrętką, ponieważ nie był w stanie jej sam odkręcić - można i tak.

          Odcinek sponsorował i inspirował Maciej i jego support.

2 komentarze:

  1. Uff, siedze i placze :) W ktora to sie strone odkreca, od strony napedu tak jak wskazowki zegara ida? POMOCY!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zalecam działać prewencyjnie, aby zapobiec lub zminimalizować zapiekanie się połączeń stal-stal lub co gorsze stal-aluminium lub aluminium-aluminium pamiętaj aby takie łączenia przesmarować cienką warstwą smaru, najlepiej wodoodpornego. Taki zabieg będzie też pomocny w likwidowaniu wszelkich dziwnych cykań, kto jeździ więcej to wie o jakich cykaniach mowa.

    OdpowiedzUsuń