Jazda próbna
Niewiele się zastanawiając spakowałem cały sprzęt z poprzedniego wpisu i postanowiłem w końcu zobaczyć 'jak to się jeździ'. Rower wygląda niepozornie, ale już podczas wyprowadzania go przed dom odczułem zwiększona masę. Po początkowych problemach z błotnikiem i niskim ciśnieniem w kole wsiadłem i... usłyszałem niepokojący jęk szprych. Na szczęście wystarczył jeden obrót, by się ułożyły i od tej pory panowała cisza.
Gdybym pisał ten wpis na żywo to na początku byłoby tu bardzo entuzjastycznie. Wsiadłem, rozpędziłęm się to jakichś 24km/h i stwierdziłem, że w sumie prawie nie czuje różnicy. Owszem rower nabrał swoistej wołowatości, a i podniesiony środek ciężkości w połączeniu z większą bezwładnością zrobiły swoje, jednak nie było tragedii.
Wygląda niepozornie, ale udało mi się tutaj upakować wszystko co wymieniłem w poprzednim wpisie. |
Po 2,5h dojechałem do domu. Zsiadłem nawet lekko i rzuciłem się na jedzenie i płyny. Na drugi dzień obawiałem się jakichś zakwasów czy bolących stawów, ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło.
Konkluzja? Jeździ mi się zdecydowanie lepiej niż przypuszczałem. Mimo, że nie jestem w dobrej kondycji to jestem w stanie utrzymać sensowną prędkość średnią. Moim największym wrogiem będzie łatwe odwadnianie się i konieczność wożenia dużego zapasu wody. Cieszę się, że głównie będę jeździł po płaskim, bo podczas wszelkich podjazdów bardzo czuje się dodatkowe kilogramy na rowerze, a i rozbujanie się poprzez stanięcie na pedałach jest dużo bardziej ryzykowne.
Czas na ostatnie poprawki w ekwipunku oraz przedwyjazdowy serwis.
Super wpis! Taka wyprawa to niesamowita sprawa. Wspomnienia na całe życie
OdpowiedzUsuń