Powoli zaczynam odliczanie do wyjazdu. Mimo, że za oknem
właśnie nastało załamanie pogody niczym się nie przejmuje i moją głowę
zaprzątają głównie kwestie kompletowania ekwipunku wyjazdowego. Co wziąć, czego
nie brać, co się może przydać i czy to nie będzie za cieżko i czy nie będę
potem żałował.
Oto wstępna lista rzeczy które biorę:
Elementy pakowne:
1x bagażnik Crosso
2x sakwa Crosso dry big, każda po 30L
1x plecak Native planet 35L
Bardzo się obawiałem czy taki zestaw spełni moje
oczekiwania. Zdaje sobie sprawę, że ideałem byłoby zrezygnowanie z plecaka,
który zapewne będzie mi się dawał we znaki i będzie mnie strasznie grzał, ale
jedyną alternatywą był zakup rzedniej sakwy lub całego bagażnika przedniego i
kompletu sakw przednich czego wolałem raczej uniknąć na razie ze względów
finansowych. Zarówno bagażnikowi jak i sakwom poświęce z czasem osobny wpis po
powrocie jak będę się mógł podzielić swoimi doświadczeniami.
Dwie sakwy Crosso DRY BIG 2x30L |
Bagażnik tylny marki Crosso |
Ciuchy:
3-4x podkoszulek (w tym 2x coolmax, 1x dryarn i 1x bawełna)
kurtka p. deszczowa (mój wysłużony TNF Triclamate)
polar 200 podpinka do ww.
spodenki rowerowe z wkładką
spodenki bawełniane
buty shimano z SPD
klapki
komplety bielizny
cienki golf
chusty na głowę (bandany)
rękawiczki rowerowe
ciuchy do spania
Wygląda to dosyć skromnie jak na 2 tygodniowy wyjazd, ale
moje doświadczenia pokazują, że z ciuchami nie ma co przesadzać. Biorę ze sobą
proszek do prania, więc w razie czego będę sobie odświeżał dostępne ciuchy. Ze
względu na cały czas wysokie temp. unikam brania długich spodni, bo nie widzę dla
nich zastosowania. W razie deszczu moją podstawową ochroną będzie impregnowana
kurtka, ale nie robię sobie złudzeń - razie mocnego deszczu szukam bezpiecznego
miejsca i się chowam. Nie powstał jeszcze chyba strój przeciwdeszczowy, w
którym można, by jeździć nie ryzykując ugotowania. Ze względu, ze biorę rożne
koszulki ze sobą po powrocie będę mógł dokonać subiektywnego porównania różnych
materiałów i tego jak się sprawdzają w realiach takiego wyjazdu. Rozważam
wzięcie ze sobą jeszcze ochraniaczy na buty, co by ich nie przemaczać za szybko
w razie deszczu, ale to jest jeszcze temat do przemyślenia. Długie bawełniane
ciuchy do spania są swego rodzaju rozpustą, ale wiem, że mogą się przydać. Przy
wysokich temperaturach nie trzeba wtedy specjalnie się przykrywać śpiworem, a
przy niskich dają lepszy komfort termiczny.
Sprzęt biwakowy:
Namiot Hannnah Covert ze stelażem duraluminiowym
Śpiwór Hannah z workiem kompresyjnym
karimata podklejana folią alu
kuchenka gazowa z piezozapalarką + kartusz 450g
komplet naczyń z cienkiej stali nierdzewnej
czołówka
nóż obozowy
scyzoryk
lampka czołówka
Branie ze sobą namiotu 3osobowego na samotny wyjazd to
ogólnie trochę hardkor. Niestety innego nie mam, a nie zamierzam kupować teraz
sobie wyprawowej 'jedynki' za worek pieniędzy. Namiot zapewni mi spory komfort
i w razie czego mam możliwość gotowania wewnątrz. Poza tym to najlepszy namiot
na świecie i wiem, że mogę na niego liczyć.
Hannah Covert - 3osobowy namiot, 2 wejścia, duralowy stelaż i cała masa dobrze przemyślanych rozwiązań. |
Śpiwór typu mumia o parametrach +19/-15 zapewnia mi spokojne
noce, bez względu na temperatury na jakie trafię.
Kuchenka z kartuszem zapewnią mi możliwość przygotowania
ciepłych posiłków bez względu na możliwość rozpalenia ogniska. Przy racjonalnym
gospodarowaniu kartusz spokojnie powinien mi wystarczyć na 2 tygodnie.
Wyposażenie rowerowe:
1x lampka przednia mactronic 1W
1x lampka tylna cateye, 7 diodowa
pompka rowerowa
1 dętka + komplet do łatania
licznik przewodowy Sigma
bidon
narzędzia
rękawiczki wampirki
blokada rowerowa lekka
Co do zasady nie przewiduje jazdy w nocy, jednak musowo
biorę oświetlenie - to nie podlega dyskusji. Przednia lampka z powodzeniem
będzie mi robić za główną latarkę obozową. Licznik kupiony za jakieś groszowe pieniądze
będzie mi służył głównie jako pomoc w nawigacji. Niestety musiałem zdemontować
swojego bezprzewodowego Mactronica, gdyż nie mogę na nim polegać, a nie widzę
możliwości bezustannego zatrzymywania się i poprawiania magnesu na szprychach
tak by chciał działać jak trzeba.
Temat narzędzi dosyć zaprząta mi głowę. Z jednej strony
warto, by być przygotowanym na każdą możliwość z drugiej strony niestety całe
to żelastwo waży. Myślę, żeby się ograniczyć do klucza ampulowego, kluczy
oczkowych od błotników, do tego para lekkich szczypiec, by móc łatwiej
regulować linki, skuwacz do łańcucha (na wszelki wypadek), klucz do nypli i
nasadka do piasty. Na szczęście nie jadę na koniec świata, więc w razie awarii
w każdej zagrodzie doproszę się o potrzebne narzędzia i mając swoje powyższe
zrobię co trzeba.
Blokadę rowerową biorę taką badziewną - cienką sprężynkę.
Noclegi będę spędzał w miejscach odludnych więc przykuwanie roweru mocną
blokadą nie będzie miało sensu. A i do robienia szybkich zakupów w wiejskich
sklepikach nie widzę potrzeby targania mocnej i ciężkiej blokady.
Inne:
Aparat
Camelbak
Czytnik ebooków
Odtwarzacz mp3
2x ręcznik
2x ściereczka kuchenna
mała plastikowa deska do krojenia
utensylia kuchenne i łazienkowe
mapy
apteczka
Powyższe rzeczy to oczywiście głównie część rozrywkowa
ekwipunku. Camelbak, który chyba zainstaluje sobie w plecaku, by móc się
łatwiej nawadniać bez ciągłego sięgania po bidon czy butelki wody jest na razie
opcją i nie wiem czy go wezmę.
Apteczkę biorę symboliczną - opatrunki, bandaże, magnez w
tabletkach, krem z filtrem. Całą resztę, odpukać, będę mógł zawsze sobie
dokupić. Środki na komary przy obecnej suszy mogę sobie chyba odpuścić.
Prowiant:
2x konserwa mięsna 300g
2x konserwa warzywna
2x konserwa rybna śniadaniowa
1x mała puszka tuńczyka
sertopki
butelka wody
czekolady
sosy w proszku
zupy w proszku
budynie, kisiele
chleb krojony
masło
warzywa (cebula, pomidory, ogórek)
owoce suszone (żurawina, jabłko, morela, banan)
Prowiant na tym wyjeździe jest sprawą drugorzędną ze względu
na dużą mobilność i możliwość uzupełnienia go w każdym momencie. To co ze sobą
biorę ma mi zapewnić możliwość przetrwania 3-4 pierwszych dni. Z chęcią bym
wziął niektórych rzeczy więcej jako, że
w lokalnych wiejskich sklepikach czasem ciężko kupić pewne rzeczy (zwłaszcza
konserwy mięsne, które rzeczywiście zawierają mięso...), ale niestety to
wszystko waży więc nie ma co szaleć. Jak zwykle staram się wybierać rzeczy tak,
by było dosyć różnorodnie. Wszelkie proszki instant traktuje raczej jako
urozmaicenie smaku (bo, nie oszukujmy się, są one, zwłaszcza te z glutaminianem
sodu, smaczne) niż źródło kalorii czy witamin. Staram się jak ognia unikać
wszelkich gotowych past, sałatek czy pasztetów czyli wszystkiego co zawiera MOM
i trociny. Konserwy mięsne wybieram takie, które posiadają ok 95% mięsa i do
tego konserwy rybne. 100x bardziej wolę zjeść na śniadanie kawałek tuńczyka,
makrelki czy nawet szprotek niż pasztet z zająca, gdzie zająca jest 1,5%...
PAKOWANIE:
Mimo, że lista wygląda bardzo pokaźnie to udało mi się
praktycznie wszystko spakować we wspomniane na wstępie sakwy i plecak. W plecak niestety wejdzie więcej
rzeczy niż bym chciał, ale liczę, ze pozostanie od dosyć lekki. To i tak będzie
miła odmiana dla moich pleców, ponieważ zazwyczaj bardzo podobny zestaw brałem
ze sobą z plecakiem ze stelażem.
Czas na jazdę próbną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz