wtorek, 15 stycznia 2013

Rowerowa opona z zębami


                Zima w końcu rozwinęła skrzydła. Śnieżkiem sypnęło, a czasem i zdrowo przysypało, tu i ówdzie również pojawił się lód. Jeśli chodzi o temperatury to nie są one jakoś bardzo niskie, można więc powiedzieć, że warunki na rower są jak najbardziej sprzyjające. O jeździe w śniegu ostatniotrochę już pisałem. Dzisiaj postanowiłem popełnić taki mały wpis poświęcony kwestii zimowych opon rowerowych.
                Różni życzliwcy i nieżyczliwcy widząc mnie w zimie na rowerze lubili sobie dowcipkować o tym czy mam już założone zimówki na rower. Zawsze byli zdziwieni, kiedy odpowiadałem, że w pewnym sensie, ale na stricte zimówki rowerowe mnie nie stać. Zazwyczaj wtedy rozmówca słysząc o zimówkach robił klasycznego karpika i czym prędzej wycofywał się z nieudanego żartu.
                Zimowa opona na rower to przede wszystkim opona szeroka z odpowiednio agresywnym bieżnikiem, najlepiej takim, który nie będzie się łatwo zapychał pokonywanym śniegiem. Więcej o tych kwestiach pisałem we wpisach poświęconym oponom.
                Jednak sprawa nie jest tak do końca banalna, bo istnieją jeszcze opony z kolcami, które są dedykowane do jazdy zimowej. Na naszym rynku wśród do najpowszechniej dostępnych zaliczają się modele Schwalbe (Winter, Snow Stud, Ice Spiker), Kenda (Klondike)  i Continental (Spike Claw). Bardzo ładne nazwy, prawda? Sugerują co najmniej, że rower będzie sam jechał ; ). Teoretycznie jest zatem w czym wybierać. Od razu mówię, że wpis ten ma cel czysto teoretyczny ponieważ nie miałem nigdy okazji jeździć na takich oponach. Dlaczego? Po pierwsze moje miejskie warunki nie wymagały ode mnie na szczęście zakładania takich opon. Drugim kryterium była oczywiście cena wahająca się od 110zł za najtańsze egzemplarze do 300zł za sztukę. Dla przeciętnego dojeżdżacza miejskiego jest to zatem wydatek nie mały.

                Dawnymi czasy przeglądając Internet natrafiłem kiedyś na jakiegoś pasjonata, który postanowił sobie taką oponę zrobić samodzielnie. Pamiętam, że dosyć mnie to wtedy zaciekawiło. Niestety nie udało mi się znaleźć oryginalnej strony, ale jak widzę opis krąży tu i ówdzie i pozwoliłem sobie go przytoczyć poniżej. (opis pochodzi ze strony: www.wrower.pl/porady/zima-na-rowerze,5490.html)

Aby zrobić kolcowaną oponę musimy przygotować:·         zwykłą oponę, może być stara - ale musi posiadać bieżnik
·         od 50 do 200 wkrętów. Nie mogą być do drewna - są zbyt miękkie. Powinny to być tzw. blachowkręty - przeznaczone do stali. najlepiej z końcówką w kształcie małego wiertła (jest bardzo twarde). Wkręty nie mogą być za długie ! Wybijmy sobie z głowy - może i efektownie wyglądającą - oponę z kolcami jak jeż - jest zupełnie nieprzydatna. Zbyt długie wkręty na lodzie będą się kładły (duża dźwignia) i mogą zniszczyć szybko całą oponę, a w kopnym i płytkim śniegu będziemy zbierali wszystkie papierki i liście ze ścieżki. Łepek śruby powinien być w kształcie grzybka i na śrubokręt krzyżakowy
·         wiertarka z małym (1-2 mm) wiertłem
·         wkrętak
·         silikon
Od zewnątrz opony nawiercamy wybrane klocki bieżnika. Możemy wiertło zanurzać w oleju (do łańcucha) - będzie łatwiej się przewiercić. Gdy wiertło przebije się, w otwór od wewnątrz opony wkręcamy wkręt. Można też bez używania wiertarki - od razu wkręcać wkręty od wewnątrz opony - ale musimy dokładnie trafić w klocek bieżnika, inaczej kolec nie będzie się trzymał. Jak dużo kolców zamocować ? Przyjrzyjcie się zdjęciom opon poniżej - najlepiej skorzystać z doświadczenia producentów. Najbardziej uniwersalny wzór wydaje się mieć opona Schwalbe Snow Stud - po bokach. Dzięki temu kolce będą łapały przede wszystkim na zakrętach, i kiedy koło będzie "leciało". Dodatkowo obniżając ciśnienie w oponie spowodujemy lepsze trzymanie na lodzie.Wkręcone kolce zabezpieczamy od wewnątrz silikonem. Dodatkowo możemy położyć stara dętkę pomiędzy dętka właściwą, a oponą z kolcami.
                 
                Jak widać więc zrobienie takiej opony wymaga nie małych zdolności manualnych i trochę sprzętu. Co prawda nigdy się nie podjąłem wykonania takiego cuda, ale przestrzegam zapaleńców przed chwytaniem się za wiertarkę i pędzeniem do marketu po wkręty. Wydaje mi się, że takie rozwiązanie należy raczej traktować jako rodzaj warsztatowej rozrywki w zimowe wieczory niż szanse na uzyskanie pełnowartościowej opony z kolcami. Przypuszczam, że trzeba by wykonać kilka prób zanim by się dobrało odpowiednią długość wkrętów, a nawet to nie zapewniło, by nam nigdy odpowiedniej wytrzymałości całej konstrukcji. Jakby nie patrzeć rozwiercanie kordu opony i potem jeszcze wkręcanie w niego śrub może skutecznie osłabić całą oponę i sprawić, że w połączeniu z niskimi temperaturami całość się nam efektownie rozleci. Ale może to tylko mój wrodzony pesymizm ; ). Jeśli ktoś kiedyś podjął się zrobienia takiej opony to z chęcią wysłuchałbym jego opinii na ten temat.

1 komentarz: