poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rower przyszłości czyli podumanka futurologiczna


          Po tygodniu świątecznego lenistwa wracam do rytmu kolejnych w miarę regularnych publikacji na blogu. Wbrew pozorom mam jeszcze trochę pomysłów na publikację więc mniej więcej do połowy roku powinienem mieć o czym pisać.

          Przełom roku to taki czas, kiedy wybiegamy myślami do przodu. Co ten rok nam przyniesie, jaki będzie i takie tam inne smęty tego typu. Na potrzeby tego wpisu pozwoliłem sobie jednak trochę zwiększyć horyzont do ekstrapolacji i zacząłem kombinować na temat: jak będzie wyglądał rower przyszłości. Powiedzmy... za 50 lat.


Rower? Ale to jest passe...


          Oczywiście moglibyśmy się tu wdać w rozmyślania czy za 50lat nadal będzie panowała moda na 'bycie fit' i sport i co za tym idzie czy rowery będą popularne. W tego typu dyskusje raczej nie chcę się wdawać, bo kwestia mód i zwyczajów moim zdaniem rządzi się swoimi własnymi, dosyć dla mnie mętnymi prawami.

Rama AD2063


          Załóżmy jednak, że rowery dalej będą popularne. Co się może zmienić w ich budowie? Odpowiedzmy sobie najpierw co zmieniło się w ich konstrukcji przez ostatnie 50 lat. Zasadniczo sam kształt ramy, kół i sposób przeniesienia napędu nie zmienił się na jotę. Nasi dziadkowie jeździli na dwóch trójkątach ramy, kołach szprychowanych i napędzie opartym o zębatki i łańcuch i my jeździmy praktycznie tak samo. 
          Postęp oczywiście nastąpił w kwestii materiałów. Stal chromowo-molibdenowa została wyparta przez stopy aluminium oraz zaczęły pojawiać się i upowszechniać ramy oparte na włóknach węglowych. Idąc tym tropem można wieszczyć, że tendencja ta będzie zachowana. Czego zatem się należy spodziewać? Przypuszczam, że niedługo czeka nas istna rewolucja carbonowa albo wręcz grafenowa. Nie ominie ona oczywiście branży rowerowej. Coraz to nowe techniki produkcji i potanienie technologii sprawi, że rower w całości wykonany ze związków węglowych będzie czymś powszednim, a nie tak jak dzisiaj  raczej domeną sportowców - zawodowców. Wydaje mi się jednak, że na tym nie koniec.
          Przypuszczam, że rama roweru przyszłości będzie spełniała też funkcję akumulatora. Kwestią czasu jest, kiedy zaczniemy produkować baterie o dowolnych kształtach i rozmiarach, jest to wymóg wielu rynków i rzecz raczej nieunikniona. Dlaczego zatem nie sprawić, by sam materiał ramy był jedną wielką baterią? Co za tym idzie wszelkie gadżety elektroniczne i oświetlenie będą zasilane bezpośrednio z ramy, przypuszczam, że za pomocą pętli indukcyjnych, czy w jakiś inny bezprzewodowy sposób.  Na tym nie koniec. Przypuszczam, również, że rama taka prędzej czy później będzie pokryta jakimś rodzajem lakieru, którego kolorem (a może i fakturą) będziemy mogli dowolnie zarządzać - rower kameleon jak nic. Ewentualnie rama będzie jednym wielkim wyświetlaczem, który przy okazji załatwi nam sprawę oświetlenia w nocy.

Koło odkryte na nowo?


          Co dalej? Zastanówmy się może chwilę nad kołami. Przypuszczam, że tutaj również zawita w końcu powszechnie carbon, jak już wspominałem nowa rewolucja węglowa przed nami. Ale czy w kole można coś jeszcze zmienić? W końcu konstrukcja szprychowa uznawana jest za najdoskonalszą pod względem stosunku masy do wytrzymałości. Wydaje mi się, że słabym elementem koła są szprychy. Te blisko 30-40 metalowych drutów wydaje mi się po prostu ciężkie, a do tego dosyć archaiczne.  Tak w końcu wyglądały pierwsze koła w samochodach dawno, dawno temu. Szprychy można, by zastąpić jakimś rodzajem strun z wytrzymałych, nierozciągliwych włókien.  Sama koncepcja nie ulegnie zmianie, ale masa koła już znacząco.
          Jak już jesteśmy przy kołach to zajrzyjmy jeszcze do piast. Co tutaj się zmieni? Przypuszczam, że paradoksalnie niewiele. Chyba, że bateria w ramie opisana będzie odpowiednio potężna to może doczekamy się jakichś łożysk elektromagnetycznych, ale wydaje mi się, że to raczej takie hard SF z  mojej strony.  Bardziej prawdopodobne jest, że dalszemu upowszechnianiu i tanieniu będą ulegały elementy ze spieków ceramicznych i z czasem wyprą elementy stalowe. Zupełnie osobną sprawą jest to czy przez te 50 lat nie uda się nam wyprodukować odpowiednio potężnych i zminiaturyzowanych silników elektrycznych. Cos takiego w połączeniu z ramą-baterią, sprawiło by, że rower mógłby bardzo odmienić swoje oblicze. Z resztą już dzisiaj istnieją takie prototypy (np. BMW)... Tylko czy to jeszcze rower?
          Z czasem odejdziemy również od dętek. Opony natomiast staną się jeszcze wytrzymalsze i nieprzebijalne. Albo zupełnie inaczej. Może będą się przebijać, ale ich materiał będzie się samoistnie regenerował i zasklepiał. To znowu żadne odkrycie z mojej strony, pierwsze materiały tego typu już istnieją.

(Na)pęd ku przyszłości


          Co może się zmienić w kwestii napędu? Czy łańcuch i zębatki mogą czuć się zagrożone? Szczerze w to wątpię, wydaje mi się, że niezmiernie ciężko będzie coś tutaj zmienić. Pewnej szansy można, by się upatrywać w zastosowaniu taśm kevlaropodobnych zamiast łańcucha do przeniesienia napędu (jak w cruiserach), albo systemu cięgien i dźwigni mimośrodowych, które wyeliminują korby i suport, ale sam jakoś w to nie chcę wierzyć. Takie rozwiązania istnieją już dziś i jakoś nie zdobywają popularności. Może to kwestia niezwykle silnego lobby istniejących rozwiązań. A może po prostu brakuje nam jeszcze odpowiednio doskonałych materiałów.

Amory for all?


          Co więcej? Już dzisiaj widzimy wyraźny podział na rowery o konstrukcji klasycznej i amortyzowanej. Amotyzuje się już chyba wszystko: od samej ramy, przez sztyce, siodełko,  kierownicę i na chwytach kończąc. Z biegiem czasu wydaje mi się, że amortyzacja stanie się czymś co trochę spowszednieje. Rozwój technologiczny i nowe materiały z pewnością sprawią, że kolejne konstrukcję będą coraz wytrzymalsze i mniej awaryjne. Nie wydaje mi się jednak, żeby klasyczny rower bez amorów odszedł w zapomnienie.


Wydrukuj sobie rower po obiedzie


          A może spójrzmy na rower przyszłości pod trochę innym kątem? Być może za 50 lat będziemy szli sobie do firmy produkującej pana Miecia (choć za 50 lat to może być też Pan Qwong...), która zmierzy nas dokładnie, a my po godzinie odbierzemy rower wytworzony w technologii druku 3D i skrojony bezpośrednio dla nas? Wszelkie kąty nachylenia, długości i grubości rur i wzmocnień będą wtedy idealnie dopasowane do naszej sylwetki  i wymagań. Skończy się era standaryzacji i produkcji sztampowej. Taka wizja brzmi ciekawie, ale druk 3D mimo zapewnień licznych entuzjastów ciągle jeszcze raczkuje i ma bardzo ograniczone zastosowania. Ale z drugiej strony, kto 50 lat temu myślał o komputerach o takiej mocy pod strzechami jak dzisiaj...

I'm sorry, Dave. I'm afraid I can't do that. 


          To może przyjrzyjmy się chwilę przerzutkom i hamulcom. Czy coś może się tutaj zmienić? Wydaje mi się, że w pewnym momencie może się pojawić trend do instalowania automatów w rowerach. Zdalnie sterowana  (z kierownicy) przerzutka z serwomechnizmem czy hamulce zdalne (tutaj raczej długą będą opory i wątpliwości) to ciekawa koncepcja. Tego typu przerzutki już istnieją, co więcej są wykorzystywane przez zawodowców w wyścigach. W ten sposób z roweru znikną wszelkie linki i pancerze. Oczywiście takie patenty będą uzależnione od wydajnego źródła energii więc znowu wracamy do tematu ramy-baterii. Wydaje się to być koncepcja dosyć zwariowana, ale skoro producenci przemycili zbliżone technologię do samochodów to czemu miały, by się nie przyjąć w rowerach? Przecież już obecnie w samochodzie nasze życie  zależy głównie od kilku komputerów, systemów serwo i dużej ilości czujników, a nie od umiejętności kierowcy i jego mechanicznego 'połączenia' z samochodem.

BASS - Bike Augmentation and Support System


          A co z elektroniką rowerową? W końcu już dzisiejsze gadżety oferują wszystko co byśmy chcieli, a nawet niejednokrotnie i więcej. Czujniki temperatury, wilgotności, ciśnienia, ciśnienia w oponach, spalanych kalorii, szybkości oddechu, kadencji, stężenia kwasu mlekowego w mięśniach, gie-pe-esy, czujniki inercyjne, systemy kamer dookólnych itd. itd. Część z tych rzeczy już mamy, inne są tylko kwestią czasu. Nie wiem czy uda się nam wymyśleć użytkową holografię w przeciągu 50 lat, ale wydaje mi się, że duży wyświetlacz (np. mapa) wyciągana z rolki ukrytej w kierownicy nie jest czymś zbytnio nieprawdopodobnym.


Tylko żeby nie pogrubiał!


          A co ze strojem rowerowym? Tu będzie raczej banalnie: lżejszy i wytrzymalszy. Pojawią się może jakieś rozwiązania mające chronić w razie wypadku (poduszki powietrzne, kołnierze usztywniające), ale wydaje mi się, że nasz gatunek ma zbyt silnie zakorzenioną potrzebę ryzykowania, by miało się to stać popularne (o ile nie wymusza tego jakieś utopijne przepisy oczywiście...). Wydaje mi się, że rzeczą, która w końcu się pojawi będą materiały, których parametrami będziemy mogli sterować. Ot np. kurtka, która w zależności od ustawień będzie mogła być przewiewną kurteczką albo po zmianie ustawień zamieni się w izolujący termicznie nieprzemakalny sztormiak chroniący przed najgorszą ulewą.

Czerwona czy niebieska pigułka?



          Czymś pośrednim pomiędzy strojem, a elektroniką jest kwestia... nazwijmy to cyborgizacji rowerzysty. Brzmi groźnie, ale nie będzie to raczej nic strasznego. Nie będę tu wieszczył niczego cyberpunkowego, bo to jeśli już w ogóle to pewnie będzie raczej domeną sportowców za 50 lat. Pod pojęciem cyborgizacji raczej rozumiem jakąś formę stałego połączenia z siecią i rzeczywistością wzmocnioną (w ten sposób określam augmented reality). Przypuszczam, że być może w ogóle zrezygnujemy z wszelkiej maści liczników, GPSów i innej elektroniki montowanej na kierownicy. Wszystkie niezbędne dane będą przesyłane bezpośrednio na okulary rowerzysty, albo na soczewki, albo rzutowane jakoś sprytnie na siatkówkę. Jeśli dodamy do tego analizatory otoczenia to możemy również dostać system wczesnego ostrzegania podczas manewrowania na ruchliwej drodze albo pełną nawigację w przestrzeni. Dodajmy do tego dźwięk, symulacje zapachów i mozemy sobie zasymulować jak wygrywamy igrzyska olimpijskie  w kolarstwie sprzed pół wieku jeżdząc po podwórku... Bajka na bajku : ).

W przewidywaniu przyszłości straszne są dwie rzeczy: że może się spełnić, albo nie.


           Podsumowując. Jaki będzie rower za 50 lat? Będzie to twór wysokiej technologii, który jednak zachowa raczej swój dzisiejszy kształt. Bedzie to owoc nowoczesnej chemii i materiałoznawstwa, dodatkowo naszpikowany elektroniką.
          Albo wiecie co? Może rower wcale się zbytnio nie zmieni. Może ulepszą w nim tylko parę śrubek i pozostanie symbolem prostoty i nieskomplikowania. Rzeczą, którą każdy zawsze będzie mógł sobie naprawić nie potrzbeując do tego prywatnego laboratorium.
          Miejmy tylko nadzieję, że jeden element się nie zmieni - rowerzysta ciężko kręcący pod górkę ; ).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz