Po wielu tygodniach bicia się z myślami w końcu ruszyłem z remontem i modernizacją mojego roweru. W najbliższych dniach i tygodniach będę zamieszczał nowe wpisy poświęcone tej kwestii. Dzisiaj dokonałem montażu swojego niebieskiego potworka co uwieczniłem na poniższym zdjęciu. Oczywiście jak tylko zacząłem myśleć, że demontaż będzie prosty i przyjemny prawa Murphy'ego zaatakowały mnie z subtelnością cegłówki walącej w potylice.
|
Demolka totalna. W oczy powinno się rzucić szerokie spektrum narzędziowe z dwoma solidnymi niutonami (młotkami) na czele. | | | | | |
|
Tym razem był to wariant związany ze
śrubeczką, a dokładniej z wkręconym w korbę pedałem (bo okazało się, że je
też jednak będę musiał wymienić). Prawy udało mi się odkręcić metodą
impulsową (naparzając w klucz imbusowy średnim młotkiem). Lewy natomiast
wykpił moje starania i mój średni młotek, a co więcej, nawet wykorzystanie
dużego młotka nie przyniosło żadnego rezultatu poza wyrobieniem śruby... Na szczęście ktoś w Shimano przewidział ten wariant i pedał ostatecznie udało się odkręcić płaską 17tką przy użyciu imadła (czego chciałem początkowo uniknąć, by nie uszkodzić lakieru).
|
|
|
Najlepszą techniką na odkręcenie zapieczonych pedałów (przynajmniej jednego) okazało się uderzanie młotkiem w końcówkę klucza imbusowego. Jeden pedał uległ po trzecim uderzeniu. Drugi natomiast nie poddał się do momentu wyrobienia śruby... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz