Od
kilku dni media i portale około rowerowe podnoszą kwestie pewnej niefortunnej
akcji naszych boys-in-blue i jednej z sieci marketów (a w sumie co mi tam...
chodzi o LIDLa przecież). Sprawa zaczyna być pompowana do jakichś moim zdaniem
absurdalnych rozmiarów i nie za bardzo rozumiem dlaczego.
Ale o co tak w ogóle chodzi? Ano o to,
że LIDL poczuł wiosnę i postanowił zorganizować tydzień tematyczny pod kątem
rowerzystów (wcześniej byli motocykliści): rzucili jakieś tam kaski, kamizelki
i inne rowerowe pierdółki do oferty. Do tego w ramach swojej gazetki
informacyjnej napisali w porozumieniu z Komendą Główną Policji krótki zestaw
porad dla rowerzystów. Jedną z tych porad jest: "Nawet jeśli masz pierwszeństwo
przejazdu, zatrzymaj się upewnij, że z boku nie nadjeżdża inny pojazd",
która wywołała największy dym. Oczywiście nie trzeba było długo czekać na
reakcje portali rowerowych i gazety wyborczej (która, lubuje się w takich
populistycznych utarczkach). No, bo jakże to tak rowerzysta mając pierwszeństwo
ma się zatrzymywać?! Oczywiście duża grupa internautów to łyknęła i zaczął się
kolejny epizod wojny 'rowerzyści kontra reszta świata'.
Moje zdanie na ten temat jest troszkę
odmienne. Każdy kij ma dwa końce i wydaje mi się, że człowiek, który ma jakieś
resztki szarej materii pod czaszką mógłby z niej czasem skorzystać, a nie łykać
tylko to co mu podają. Pominę tu oczywiście, moim zdaniem wątpliwe, angażowanie
się KGP w tego typu akcje. Niby rozumiem, że chcieli dobrze, ale z drugiej
strony wspieranie akcji marketingowej jakiejś sieci marketów to raczej kiepski
pomysł. Ale zostawmy tą kwestię i idźmy dalej. Oczywiście możemy rozpatrzeć tą
sprawę tylko w kontekście przepisów drogowych. Wtedy sprawa jest pozornie
jasna, skoro mamy pierwszeństwo nie powinniśmy się zatrzymywać, bo i po co? No
tak, wszystko jest proste poza tym szczegółem, że jeśli ktoś jeździł po mieście
to dobrze wie jak wyglądają realia i jak przepisy mają się do sytuacji na jakie
możemy trafić. O co mi tu chodzi? Chyba najprościej jest napisać, że lepiej być
żywym rowerzystą co się zatrzyma nawet mając pierwszeństwo niż kaleką albo
martwym, ale za to mającym rację i działającym w świetle przepisów... Nie za
bardzo rozumiem dlaczego szanowne portale rowerowe tak się pienią o ten jeden,
może niezbyt fortunny, zapis. Przecież
każdy wie, że na drodze przede wszystkim trzeba używać własnego rozumu. Jeśli skrzyżowanie jest oświetlone,
puste i panuje dobra widoczność wiadomo, że nie ma co się zatrzymywać, ale
jeśli warunki są kiepskie, ruch spory, a my nie widzimy czy na nas coś nie
wyjedzie z boku to liczenie, że nasze pierwszeństwo nas ochroni jest co najmniej
naiwne, by nie powiedzieć, że samobójcze.
Oczywiście możemy wejść tutaj na
ścieżkę dywagacji prawie, że filozoficznych i rozprawiać czy KGP może zalecać
zachowania niezgodne z kodeksem drogowym. W teorii nie powinni, z drugiej
jednak strony udzielili rady, która potencjalnie zwiększa bezpieczeństwo
rowerzystów na drodze, czy więc należy ich piętnować? Poza tym należy pamiętać
o takim sprytnym myku z KD jakim jest 'zachowanie szczególnej ostrożności' jak
i 'ograniczenie zaufania do innych kierujących', które to zasady powinniśmy
między innymi zachowywać na skrzyżowaniach. I wtedy nagle wychodzi, że rada ta
jest zgodna z przepisami. Dlatego właśnie powyżej pisałem, że sprawa jest tylko
pozornie jasna.
Nie ukrywam, że tego typu pompowanie na
siłę konfliktów pomiędzy użytkownikami dróg niczemu nie służy. No może, poza
nabijaniem statystyk na stronach, gdzie toczą się wojny w komentarzach. Jak
zwykle meritum całej sprawy gdzieś umyka.
Dlatego
ja mam tylko jedną radę na koniec do wszystkich użytkowników dróg: nie
śpieszcie się i myślcie - nie ważne na ilu kółkach jedziecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz