Zima w końcu rozwinęła skrzydła. Śnieżkiem sypnęło, a czasem
i zdrowo przysypało, tu i ówdzie również pojawił się lód. Jeśli chodzi o
temperatury to nie są one jakoś bardzo niskie, można więc powiedzieć, że
warunki na rower są jak najbardziej sprzyjające.
O jeździe w śniegu ostatniotrochę już pisałem. Dzisiaj postanowiłem popełnić taki mały wpis poświęcony
kwestii zimowych opon rowerowych.
Różni
życzliwcy i nieżyczliwcy widząc mnie w zimie na rowerze lubili sobie dowcipkować
o tym czy mam już założone zimówki na rower. Zawsze byli zdziwieni, kiedy
odpowiadałem, że w pewnym sensie, ale na stricte zimówki rowerowe mnie nie
stać. Zazwyczaj wtedy rozmówca słysząc o zimówkach robił klasycznego karpika i
czym prędzej wycofywał się z nieudanego żartu.
Zimowa
opona na rower to przede wszystkim opona szeroka z odpowiednio agresywnym
bieżnikiem, najlepiej takim, który nie będzie się łatwo zapychał pokonywanym
śniegiem. Więcej o tych kwestiach pisałem we wpisach poświęconym oponom.

Jednak
sprawa nie jest tak do końca banalna, bo istnieją jeszcze opony z kolcami,
które są dedykowane do jazdy zimowej. Na naszym rynku wśród do najpowszechniej
dostępnych zaliczają się modele Schwalbe (Winter, Snow Stud, Ice Spiker), Kenda
(Klondike) i Continental (Spike Claw). Bardzo ładne nazwy, prawda? Sugerują co najmniej, że rower będzie sam jechał ; ). Teoretycznie jest zatem w czym wybierać. Od razu mówię, że wpis ten ma cel
czysto teoretyczny ponieważ nie miałem nigdy okazji jeździć na takich oponach.
Dlaczego? Po pierwsze moje miejskie warunki nie wymagały ode mnie na szczęście
zakładania takich opon. Drugim kryterium była oczywiście cena wahająca się od 110zł
za najtańsze egzemplarze do 300zł za sztukę. Dla przeciętnego dojeżdżacza
miejskiego jest to zatem wydatek nie mały.

Dawnymi czasy przeglądając Internet natrafiłem kiedyś na
jakiegoś pasjonata, który postanowił sobie taką oponę zrobić samodzielnie.
Pamiętam, że dosyć mnie to wtedy zaciekawiło. Niestety nie udało mi się znaleźć
oryginalnej strony, ale jak widzę opis krąży tu i ówdzie i pozwoliłem sobie go
przytoczyć poniżej. (opis pochodzi ze strony:
www.wrower.pl/porady/zima-na-rowerze,5490.html)
Aby zrobić kolcowaną oponę musimy
przygotować:·
zwykłą oponę, może być stara - ale musi
posiadać bieżnik
·
od 50 do 200 wkrętów. Nie mogą być do
drewna - są zbyt miękkie. Powinny to być tzw. blachowkręty - przeznaczone do
stali. najlepiej z końcówką w kształcie małego wiertła (jest bardzo twarde).
Wkręty nie mogą być za długie ! Wybijmy sobie z głowy - może i efektownie
wyglądającą - oponę z kolcami jak jeż - jest zupełnie nieprzydatna. Zbyt długie
wkręty na lodzie będą się kładły (duża dźwignia) i mogą zniszczyć szybko całą
oponę, a w kopnym i płytkim śniegu będziemy zbierali wszystkie papierki i
liście ze ścieżki. Łepek śruby powinien być w kształcie grzybka i na śrubokręt
krzyżakowy
·
wiertarka z małym (1-2 mm) wiertłem
·
wkrętak
·
silikon
Od zewnątrz opony nawiercamy wybrane
klocki bieżnika. Możemy wiertło zanurzać w oleju (do łańcucha) - będzie łatwiej
się przewiercić. Gdy wiertło przebije się, w otwór od wewnątrz opony wkręcamy
wkręt. Można też bez używania wiertarki - od razu wkręcać wkręty od wewnątrz
opony - ale musimy dokładnie trafić w klocek bieżnika, inaczej kolec nie będzie
się trzymał. Jak dużo kolców zamocować ? Przyjrzyjcie się zdjęciom opon poniżej
- najlepiej skorzystać z doświadczenia producentów. Najbardziej uniwersalny
wzór wydaje się mieć opona Schwalbe Snow Stud - po bokach. Dzięki temu kolce
będą łapały przede wszystkim na zakrętach, i kiedy koło będzie
"leciało". Dodatkowo obniżając ciśnienie w oponie spowodujemy lepsze
trzymanie na lodzie.Wkręcone kolce zabezpieczamy od wewnątrz
silikonem. Dodatkowo możemy położyć stara dętkę pomiędzy dętka właściwą, a
oponą z kolcami.
Jak widać więc zrobienie takiej opony wymaga nie małych
zdolności manualnych i trochę sprzętu. Co prawda nigdy się nie podjąłem
wykonania takiego cuda, ale przestrzegam zapaleńców przed chwytaniem się za wiertarkę
i pędzeniem do marketu po wkręty. Wydaje mi się, że takie rozwiązanie należy
raczej traktować jako rodzaj warsztatowej rozrywki w zimowe wieczory niż szanse
na uzyskanie pełnowartościowej opony z kolcami. Przypuszczam, że trzeba by
wykonać kilka prób zanim by się dobrało odpowiednią długość wkrętów, a nawet to
nie zapewniło, by nam nigdy odpowiedniej wytrzymałości całej konstrukcji. Jakby nie
patrzeć rozwiercanie kordu opony i potem jeszcze wkręcanie w niego śrub może
skutecznie osłabić całą oponę i sprawić, że w połączeniu z niskimi
temperaturami całość się nam efektownie rozleci. Ale może to tylko mój wrodzony
pesymizm ; ). Jeśli ktoś kiedyś podjął się zrobienia takiej opony to z chęcią
wysłuchałbym jego opinii na ten temat.