W poprzednim wpisie napisałem trochę podstawowych rzeczy o
oponkach. W tym skupię się na trochę innych kwestiach, być moze bardziej praktycznych z punktu widzenia wyboru konkretnego modelu. Na co zwrócić
uwagę kupując oponę do roweru? Jak już pisałem liczba producentów i modeli może
przysporzyć o ból głowy. Próby porównywania kolejnych modeli są utrudnione, bo
praktycznie każda opona jest inna i przypomina to trochę porównywanie jabłek do
gruszek.
TPI:
Producenci często lubią się afiszować podawaniem tajemniczej
wartości TPI. Jest to skrót od ang. threads-per-inch i oznacza mniej więcej
tyle co liczbę 'nitek' na cal. Owe nitki to tzw. oplot, który stanowi szkielet
dla gumy w oponie. Gęstość oplotu waha się od 30 do ponad 300 TPI, przy czym
przy klasycznych oponach nie przekracza zazwyczaj 120. My klienci oczywiście
lubimy cyferki. Wiadomo, że im większa tym lepsza ;). Tak jak aparat 12MP jest 'lepszy'
od tego co ma 8MP, albo rower z 30 biegami jest 'lepszy' od tego z 21 tak też i
tutaj wydaje się nam, że gęstość oplotu jest lepsza. Cóż... osobiście nie
przywiazywałbym do tego aż takiej uwagi i przede wszystkim nie wierzył w
magiczną większą odporność na przebicie takich opon. Nie warto dawać sobą
manipulować cyferkami, bo niejednokrotnie oponka z rzadszym oplotem może być
lepsza jakościowo od tej z większym.
Drut czy zwijana:
Na co dalej zwrócić uwagę? Opony dzielimy na drutowe i
zwijane. Te pierwsze mają przy krawędzi wpuszczone dwa metalowe druty i co za
tym idzie są sztywne (można je wręcz postawić), te drugie jak sama nazwa
wskazuje ich nie mają i możemy je łatwo zwinąć. Jakie są praktyczne różnice? Po
pierwsze cena, opony zwijane są zdecydowanie droższe. Po drugie waga, również
na korzyść opon bez drutów. Rowerzysta miejski raczej nie musi się specjalnie
zastanawiać i spokojnie może jeździć na drutówkach o ile nie jest maniakiem
odciążania roweru. Opony zwijane natomiast są niezłym pomysłem na wszelkie
wyjazdy i wyprawy ponieważ można wtedy bez problemów wrzucić zapas do plecaka i
w razie poważnej awarii szybko go wykorzystać, pomijając dramatyczne
poszukiwania sklepu rowerowego.
Ficzery i inne bajery:
Teraz skupię się na dwóch moim zdaniem ważnych sprawach.
Pierwsza z nich to tzw. systemy antyprzebiciowe. Są to różnego rodzaju patenty
mające na celu chronić oponę przed przebiciem, w postaci najczęściej warstw utwardzonej
gumy lub wkładek antyprzebiciowych np. z kevlaru. Nazwy tych bajerów są bardzo
różne, co producent to oczywiście inna. Ale jeśli na oponie lub na metce
widzimy coś w stylu kevlar guard, airprotect, safe system czy coś podobnego to
możemy być pewni, że oponka została wyposażona w dodatkową ochronę.
Systemy te dosyć znacznie podnoszą cenę opony ale uważam, że
są czymś niezbędnym. Po zakupie roweru miałem przyjemność jeździć na fabrycznej
oponie Authora (model chyba Silkroad), która żadnej ochrony nie posiadała.
Pierwsze pół roku było przyjemne ze sporadycznym łapaniem gumy. Ale później się
zaczęła mała tragedia. Początkowo zwalałem to na swojego pecha ale kiedy
średnio 2x w tygodniu wracałem do domu na feldze i w momencie gdy opony zaczęła
łapać dziury 'bez przyczyny' dotarło do mnie, że coś jest jednak nie tak. Zmieniłem
opony na takie z warstwa antyprzebiciową i nagle wszystkie problemy zniknęły
jak ręką odjął. Wbrew pozorom jazda po mieście potrafi być całkiem dziurogenna.
Wszechobecne szkło, pinezki, gwoździe, kawałki metalu, a nawet kolce roślin
(które, jakiś geniusz sadzi obok ścieżek rowerowej) potrafią uprzykrzyć
skutecznie życie każdemu rowerzyście. Systemy ochronne są skuteczne, nie
podejmuje się oceniania, które i w jaki sposób, bo wymagałoby to dosyć
obszernych testów, ale spełniają swoją funkcję i znacznie redukują dziurawienie
dętek.
Dodatkowe wkładki/wartwy w oponie chronią przed przebiciem dętki. |
Drugim ważnym bajerem w jaki są wyposażane opony jest pasek
odblaskowy na powierzchniach bocznych. Jeśli jeździmy w nocy to jest to bardzo
fajny patent, który znacznie podnosi bezpieczeństwo i zwiększa naszą widoczność
z boku. Paski refleksyjne zazwyczaj podnoszą cenę oponki o jakieś 15-20zł więc
nie jest to jakaś zawrotna kwota, a mogą nam
uratować życie na niejednym kiepsko oświetlonym skrzyżowaniu.
Porównanie opony z paskiem odblaskowym i bez, zdjęcie w ciemnych warunkach z fleszem. Wyniki mówią same za siebie. |
Pompuj rower dla szatana:
Czy można coś jeszcze powiedzieć o oponach rowerowych? Na
szybko przychodzą mi do głowy jeszcze dwie sprawy. Pierwsza to pompowanie kół.
Sporo rowerzystów, którzy jeżdzą samochodami myśli, że koła należy pomować
podobnie czyli ok. 1.8-2.5 bara. Zazwyczaj są dosyć zdziwieni jak się im powie, że opona rowerowa wymaga od 5 do 8 barów. Dokładne ciśnienie jest
zawsze podane na ściance bocznej. Wysokie ciśnienie z jednej strony obniża
trochę komfort jazdy (jedzie się bardziej 'twardo'), a z drugiej koła toczą się
łatwiej (mniejsza powierzchnia styku z gruntem) oraz mniej niszczy się sama
opona (zwłaszcza ścianki boczne, które nie są tak ugniatane). W kwestii ciśnienia dodam jeszcze tylko, że będzie nam potrzebna
porządna pompka rowerowa albo dobry kompresor, te ze stacji benzynowych rzadko
kiedy są w stanie nabić więcej niż 3 bary.
Drugą kwestią, już zupełnie banalną jest przechowywanie opon. Oczywiście
powinniśmy unikać miejsc wilgotnych, gorących i wystawionych bezpośrednio na
słońce. Opona powinna albo leżeć na płasko albo stać (w przypadku drutówek).
Żadne zginanie i upychanie w kątach nie powinno mieć miejsca bo będzie
przyspieszało niszczenie się gumy i tym samym obniżało żywotność oponek. Dotyczy to szczególnie drutówek.
A co w zimie?
Ile razy mówię, że jeżdżę rowerem w zimie to sporo osób
chyba w ramach złagodzenia swojego szoku poznawczego próbuje dowcipkować czy
mam opony zimowe. Dosyć zdziwione są, kiedy słyszą ode mnie, że takie opony
rzeczywiście istnieją. Niektórzy producenci mają w swoich ofertach opony z
kolcami. Nigdy czegoś takiego nie testowałem więc nie będe się wypowiadał co do
ich skuteczności, niestety cena oscylująca ok. 200zł za sztukę mnie zawsze
odstraszała. Na zimową jazdę po mieście zawsze wystarczała mi klasyczne oponki
z bardziej terenowym bieżnikiem.
'Zimówka' rowerowa z kolcami. Na szczęście do jazdy miejskiej wystarczy również zwykła opona dobrze bieżnikowana. |
Jaką oponę kupić?
Mam nadzieję, że te dwa wpisy trochę rozjaśnią Wam czym należy się kierować podczas kupowania opon rowerowych i na co zwrócić uwagę. Modeli mamy mnóstwo i każdy znajdzie coś dla siebie. Jak zwykle polecę sklepy internetowe i Allegro ponieważ poza konkurencyjnością cenową, oferują również największy wybór modeli. Na pewno warto kupować produkty znanych producentów: Schwalbe, Continental, Hutchinson, Kenda. Wśród mniej znanych marek również możemy trafić na perełki ale zawsze będzie się to wiązać z pewnym ryzykiem... Na potrzeby miejsko-podmiejskie na oponę wydałbym najmniej 50zł, a najwięcej do 90zł. Za droższymi modelami bym się rozglądał pod kątem wielodniowych wycieczek i wypraw.
Czy można zginać taką opone rowerową jeśli się ją wysyła pocztą?
OdpowiedzUsuńJak nie ma innej możliwości to można. Trzeba mieć jednak na uwadzę, że na pewno dobrze jej to nie robi, zwłaszcza jak będzie jechać parę dni i to jeszcze w nagrzanym samochodzie jak to często ma miejsce. Najlepiej tak ją pakować, by była trzeba było ją jak najmniej zginać.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje za szybką odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńPo prostu trzeba zachować zdrowy rozsądek. Przy oponce za 30zł nie ma się co zastanawiać, ale za 130zł to już lepiej uważać. Głupio, by ją było jakoś odkształcić albo uszkodzić w ten sposób.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Wszystkie informacje bardzo pomocne
OdpowiedzUsuń