sobota, 4 sierpnia 2012

Warszawska Masa Powstańcza 2012 - leeeeewa wolna!

  Właśnie wróciłem z drugiej w moim życiu Masy Powstańczej. Podczas tegorocznej, szóstej już odsłony tej imprezy, główny zarządca Chmurostanu był dla nas bardziej wyrozumiały i na szczęście oszczędził ulewy ;). Dla przypomnienia - rok temu, 5 min po ruszeniu Masy spadła tak niewyobrażalna ilość wody z nieba, że wszyscy uczestnicy momentalnie byli mokrzy do ostatniej nitki. Na szczęście większość pokazała klasę i pokapując i szczekając zębami dojechała do końca. W tym roku było nas ok. 1800 sztuk i jechaliśmy w hołdzie Zawiszakom na mniej więcej 20km trasie.
  Głównym powodem do pomarudzenia dla mnie jest fakt, że 'przewodnik' (ewentualnie osoba odpowiedzialna za komentowanie trasy) dała w tym roku po prostu ciała. Specjalnie jechałem blisko czoła Masy, by móc posłuchać co będzie miał do powiedzenia. I niestety, poza tym, ze w kółko powtarzał mantrę kim jesteśmy i po co jedziemy to nie powiedział praktycznie nic ciekawego. A szkoda. Nie uwierzę, że nie można powiedzieć czegoś więcej poza wskazaniem paru miejsc oporu, budynków poczty czy wspomnieniu jednego (!) z powstańców. Co jak co ale na imprezę, która ściąga prawie 2000 ludzi można chyba ściągnąć kogoś kto ma coś ciekawego do powiedzenia. Aż się prosi o wspomnienie jakichś ciekawostek, chociażby z życia codziennego pocztowców, przypomnienie co znamienitszych postaci, powiedzenie czegoś więcej o ogólnym znaczeniu poczty dla powstania. Można było wręcz pokusić się o puszczenie 'z taśmy' jakichś wywiadów z powstańcami (tak jak to leciało na parkingu przed muzeum). A tak usłyszeliśmy tylko, że powstańcy narażali życie i, że dostarczali dziennie po około 6000 wiadomości. I tak w kółko przez 2,5h...
  Drugim mankamentem było iście żółwie tempo poruszania się czoła Masy. Wiem, że jest to normą ale odnoszę wrażenie, że spokojnie można było dodać te 5km/h, by trochę zdynamizować cały przejazd. Zwłaszcza, że nie towarzyszyła nam ciężka riksza z nagłośnieniem tylko vanik.
  Żeby nie było, że tylko marudzę, to na plus zdecydowanie zaliczę bardzo sprawnie przeprowadzoną rejestrację i wydawanie koszulek. W porównaniu z tym co widziałem rok temu to kolejki były zdecydowanie krótsze i cały proces przebiegał znacznie sprawniej. Nadal co prawda nie rozumiem ludzi, którzy zamiast się wygodnie zarejestrować przez Internet chcieli stać w dłuuuugiej kolejce i to w słońcu do zwyklej rejestracji ale cóż... maschoiści są wśród nas ;).
  Pomimo żółwiego tempa czoła Masy trzeba przyznać, że cały przejazd przebiegł bardzo gładko. Nie licząc, chyba dwóch postojów praktycznie cały czas jechaliśmy w miarę płynnie.  A Ci co uczestniczyli w paru większych masach zapewne dobrze wiedzą jak irytujące potrafią być postoje trwające nieraz i po kilkanaście minut.
A tutaj redaktor naczelny tego bloga wraz z korektorem naczelnym ;) w Masowych koszulkach. I pamiętajcie - włączcie światła!
  A na sam koniec chciałbym również zwrócić uwagę na bardzo fajny wzór koszulek. Projekt jest schludny, czytelny i po prostu ładny. Zgrabnie nawiązuje zarówno do tematyki powstańczej jak i do rowerowej i pozytywnie wypada na tle dosyć nijakiego projektu sprzed roku. Tak trzymać i do zobaczenia za rok!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz