Skoro mamy już za sobą opisy przygotowań ubraniowych i
sprzętowych to na sam koniec warto, by jeszcze napisać coś o technice jazdy.
Zabrzmiało strasznie mądrze, ale zanim wyskoczymy na rower w zimie warto
wiedzieć o paru rzeczach.
Przede wszystkim zima zimie nie równa. Wszystko oczywiście
sprowadza się do temperatury za oknem. Z punktu widzenia rowerowego
zdecydowanie wolimy lekki mróz niż temperatury około zera i na plusie. Powodem
jest oczywiście plucha, która zaczyna się tworzyć jak tylko termometr wskaże
parę stopni powyżej zera.
Jazda podczas odwilży:
- jest ogólnie wredna: mokro i wilgotno. Koniecznie trzeba
założyć błotniki, bo bez nich wrócimy do domu mało, że mokrzy to jeszcze i
brudni. Brudni pewnie będziemy i tak, bo praktycznie każdy samochód na drodze wzbudza
wokół siebie chmurę błota i wody, ale cóż... taki urok. Jazda w okularach ze
względu na wysoką wilgotność i mgłę robi się irytująca, bo będą nam one momentalnie
zaparowywać. Antyfogi mogą pomóc, ale zbytnio bym na nie liczył.
- jest wyjątkowo niebezpieczna: lód i śnieg pokryty
warstewką wody szybko zamienia się w niesamowitą ślizgawkę. Poza tym zawsze
trzeba liczyć się z tym, że temperatura spadnie i wtedy zrobi się już szklanka.
Mgła i ograniczona widoczność sprawiają, że jesteśmy również gorzej widoczni.
- jest bardziej męcząca: wysoka wilgotność powietrza
sprawia, że łatwiej nam się zmęczyć podczas wysiłku fizycznego. Warto mieć to
na uwadze i nie ubierać się tak ciepło jak zwykle, bo wrócimy zlani potem zwłaszcza,
ze ubrania szybko łapią wilgoć i tracą swoje parametry.
Jazdę podczas odwilży, wśród kałuż śniegowych i brudnego
błota pośniegowego ogólnie uznaję za najmniej przyjemną pogodę na wyjazdy
rowerowe i staram się jej unikać jak tylko mogę. Uroku w tym za grosz, estetyka
otoczenia też byle jaka, a rezultat prawie zawsze taki sam: brudno i mokro.
Jazda podczas mrozu jest dużo przyjemniejsza, mniej bolesna i mokra :). |
Jazda podczas mrozu:
- potrafi być przyjemna. Tak długo jak mróz nie jest siarczysty,
nie ma wiatru, a my jesteśmy w dobrym humorze to jazda jest bardzo fajna. Przede wszystkim
wilgotność powietrza jest niższa i co za tym idzie nie mamy wrażenia, że
jedziemy w saunie.
- jest czystsza. To chyba sprawa oczywista, nie ma wody -
nie ma błota. Również ewentualny upadek na śnieg jest dużo bardziej przyjemny
niż upadek w szaro-burą kałuże. Jednak jeśli jeździmy wśród samochodów cudów
się nie ma co spodziewać - wybrudzimy się trochę, ale zdecydowanie nie tak jak
podczas odwilży.
- jest bezpieczniejsza. Nie ma mgły i zazwyczaj wokół leży
dużo białego śniegu, który sprawia, że po zmroku wmieście jest zdecydowanie
jaśniej. My jesteśmy lepiej widoczni , ale też sami więcej widzimy (np. światła
samochodów włączających się do ruchu).
Parę zasad ogólnych:
- Podstawowa kwestia to wyskoczyć gdzieś na boczną uliczkę i
trochę się pobawić. Jazda po śniegu i lodzie jest dosyć specyficzna. Na rowerze
niejednokrotnie łatwiej jest się utrzymać niż ustać na własnych nogach. Warto o
tym pamiętać szczególnie podczas zsiadania, bo może się okazać, że wycieczkę
zakończymy efektownym "You Can Dance- bicycle edition".
- Jeździmy wolniej i nie szalejemy, bo wbrew pozorom
zatrzymać się na rowerze jest dużo trudniej niż samochodem. Warto sprawdzić
sobie drogę hamowania, bo może się okazać, że na trasie przykozaczymy trochę, a
potem będziemy się tłumaczyć kierowcy z nagłej wizyty na tylniej kanapie przez
bagażnik...
- Uważamy na skrętach. Praca kierownicy to podstawa. Można
jechać po totalnej szklance, ale wtedy zaczynamy mieć promień skrętu jak
kontenerowiec na morzu. Zimowa jazda nie lubi gwałtownych skrętów!
- Jazda zimowa = wywrotki. Musimy zdać sobie z tego sprawę. Ale
nie trzeba się ich obawiać, bo wbrew pozorom upadek na śnieg można porównać do
upadku na kołdrę. Problemy się robią oczywiście, jeśli zamiast śniegu będzie
lód... Mimo to przy zachowaniu zdrowego rozsądku i wolnej jeździe nie będą to
upadki groźne. W newralgicznych miejscach lepiej zsiąść i przeprowadzić rower.
- Uważamy szczególnie na zwierzęta, przechodniów i dzieci z
sankami. Trzeba pamiętać, ze jest ślisko, a my mamy ograniczoną manewrowość. Co
z tego, że ominiemy dzieciaka jak sami skończymy boleśnie potłuczeni 2m dalej.
- Uważamy na znaki wymalowane na drodze i zebry. Niektóre z
nich są wymalowane bardzo śliskimi farbami co w połączeniu ze śniegiem, lodem
albo błotem pośniegowym zazwyczaj kończy się wywrotką na środku ulicy.
- Nie jeździmy z zegarkiem na ręku. Elektroniczne mają tendecję do zamarzania (wyświetlacze). Poza tym metalowa koperta na nadgarstku może go nam nieźle wymrozić.
- By nie wyglądać jak zombie korzystamy z jakichś kremów do ust (sztyfty Neutrogeny albo zwykły Linomag).
- Nie jeździmy z zegarkiem na ręku. Elektroniczne mają tendecję do zamarzania (wyświetlacze). Poza tym metalowa koperta na nadgarstku może go nam nieźle wymrozić.
- By nie wyglądać jak zombie korzystamy z jakichś kremów do ust (sztyfty Neutrogeny albo zwykły Linomag).
- Nie wsiadamy na rower jeśli nie mamy minimalnego
przygotowania kondycyjnego np. w postaci regularnego spędzania czasu na świeżym
powietrzu. Jeśli ktoś przeczytał te wpisy i się zapalił do pomysłu jazdy
zimowej (serio, są tacy?) to niech chwilę się zastanowi. Do zahartowania się
wiele nie potrzeba, ale bez zahartowania jeden wypad na mróz może nas wysłać
prosto do łóżka.
- Pamiętajmy o tym, że dzień zimą jest krótki ;). Co za tym
idzie szybko robi się ciemno. Musimy mieć ze sobą oświetlenie (im więcej tym
lepiej), najlepiej wodoodporne i przetestowane w ujemnych temperaturach oraz
możliwie dużo rożnych odblasków.
- Zdecydowanie odradzam wszelkie %%% do zaprawiania się przed wyjściem. Jazda pod wpływem jest niezgodna z prawem, głupia, a poza tym alkohol wbrew pozorom powoduje tylko szybsze i łatwiejsze wychładzanie się organizmu.
- Po powrocie do domu trzeba się ciepło ubrać, bo z pewnością po chwili odczujemy kopnięcie wychłodzenia. Ciepła kąpiel, herbatka i coś kalorycznego zdecydowanie są wskazane.
- Nie zapomnijmy rozłożyć dobrze wszystkich ubrań. Nawet jeśli się wydają suche to na pewno uległy lekkiemu zawilgoceniu.
- Zdecydowanie odradzam wszelkie %%% do zaprawiania się przed wyjściem. Jazda pod wpływem jest niezgodna z prawem, głupia, a poza tym alkohol wbrew pozorom powoduje tylko szybsze i łatwiejsze wychładzanie się organizmu.
- Po powrocie do domu trzeba się ciepło ubrać, bo z pewnością po chwili odczujemy kopnięcie wychłodzenia. Ciepła kąpiel, herbatka i coś kalorycznego zdecydowanie są wskazane.
- Nie zapomnijmy rozłożyć dobrze wszystkich ubrań. Nawet jeśli się wydają suche to na pewno uległy lekkiemu zawilgoceniu.
Autor tego bloga podczas marcowych roztopów. Jedną z opcji uniknięcia przemoczenia ubrań jest jak widać ich redukcja do niezbędnego minimum. Wbrew pozorom było mi ciepło. |
Pamiętając o powyższych zasadach i o poprzednich wpisach
zima nie będzie nas w stanie raczej niczym zaskoczyć. Wbrew pozorom warto dać
rowerowi szansę również i o tej porze roku. Po pierwsze jest to zawsze
dodatkowa aktywność fizyczna, której nigdy za mało, a po drugie świetny sposób
na zahartowanie się. Po paru pierwszych
dniach, które są krytyczne, organizm uzyskuje taką odporność, że praktycznie
można zapomnieć o chorobach. Dodatkowo
należy wziąć pod uwagę, że rower nie stoi w korkach. Nie wiem jak w innych miastach,
ale u mnie w Warszawie w zimie dzieją się dantejskie sceny. Duży opad śniegu
sprawia, że godzinny dojazd autobusem albo samochodem może się zamienić w
dojazd trwający dwie i pół godziny. Co ciekawe dotyczy to również pociągów.
Rower na te zjawiska jest odporny i pozwala zaoszczędzić dużo czasu. Po prostu.
Z pozdrowienia dla wszystkich śnieżnych wojowników ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz