Wiem, wiem tytuł rodem z Fucktu
albo innego szmatławca : ). W ten przewrotny sposób chciałbym jednak zwrócić
uwagę na dosyć ważną sprawę. Jak się oficjalnie przyjęło o szpanie rowerowym
wbrew pozorom nie świadczy to ile on ma biegów (albo przerzutek :D), no chyba,
że w podstawówce, a waga roweru. W towarzystwie rowerowym zawsze w dobrym tonie
jest szepnąć coś o 'lajtowaiu bajka' czy o odchudzaniu albo o zdjęciu paru
gramów tu cz tam, bo to oczywiście pokazuje jacy jesteśmy pr0 i jak dobrze
orientujemy się w temacie.
Żarty na bok. Z kwestii
odchudzania roweru można się czasem pośmiać, bo często to zjawisko przybiera jakąś
chorą i wypaczoną postać, ale z drugiej strony praktycznie każdy rowerzysta,
który zaczyna coś grzebać przy rowerze i wymieniać z nim się spotka. Prosty
przykład: parę lat temu postanowiłem wymienić cały napęd (kaseta + korby +
support). Po odłożeniu pewnej kwoty zacząłem przeglądać oferty sklepów i
natrafiłem na korbę z aluminiowymi
zębatkami. Jako, że wyszedłem wtedy z założenia, że kto nie idzie do
przodu ten się cofa, bo przecież kupowanie tych samych komponentów, które
mam jest właśnie cofaniem się, czym prędzej zdecydowałem się na taki zakup.
Sprzęt przyjechał. Podczas
montażu zadowoleniem stwierdziłem, że elementy rzeczywiście są wyraźnie lżejsze
od starych. Wszystko zamontowałem, wyregulowałem i udałem się na pierwsze jazdy.
Działa i jeździ jak marzenie!
Niecałe 4 miesiące później
nadeszła chwila prawdy. Łańcuch zaczął przeskakiwać na zębach i ogólnie
przestało być różowo. Najpierw nie do końca wiedziałem o co chodzi, bo w końcu
4 miesiące (i coś koło 1500km) to tyle co nic dla napędu. Wkrótce jednak okazało
się, że moje aluminiowe zębatki już sie zużyły. Cztery miesiące jazdy miejskiej
wystarczyły, by jazda na nich stała się praktycznie niemożliwa.
Niewiele sie zastanawiając
postanowiłem wymienić blaty na nowe. I wtedy właśnie przyszła druga chwila
prawdy. Jedna nowa aluminiowa zębatka kosztowała ok. 120zł - mniej więcej 1/3 całego
mechanizmu korbowego. Szybka kalkulacja wykazała, że nie za bardzo chcę się w
to tak bawić. Może i alu jest lżejsze od stali o połowę ale jego żywotność to
raptem 1/2 albo i 1/3 tego co oferuje zwykły blat. Chwilę poszukiwań i parę
telefonów dalej namierzyłem stalowy odpowiednik i stałem się biedniejszy o
jakieś... 35 złociszy.
Jaki jest morał z tej bajki?
Lajtowanie roweru kosztuje. Z jednej strony lższejsze podzespoły są zdecydowanie
droższe, a z drugiej strony szybciej się zużywają i są delikatniejsze. Warto o
tym pamiętać i się dobrze zastanowić czy nas na to stać i co ważniejsze czy ma
to jakiś głębszy sens. W przypadku roweru, którym jeździmy dużo i na codzień (do
pracy/szkoły) jest to dosyć wątpliwe. Może i utniemy parę gramów ale żywotność i
niezawodność całości bardzo ucierpi, a
my będziemy musieli supłać nie małe kwoty na nasze dwa koła.
trzeba kupowac nizszej(mniej wytrzymalej np hg-41) klasy kasete/lancuch to korba dluzej pozyje
OdpowiedzUsuń