Na sam koniec moich wpisów poświęconych
ubraniom rowerowym na jesień/zimę zostawiłem ochraniacze na buty. To, że są na
końcu bynajmniej nie oznacza, ze są mało ważne, czy niegodne uwagi. Wręcz
odwrotnie, uznaję je za bardo ważną część stroju rowerowego.
Zanim je kupiłem mój przeciętny wyjazd
'zimowy' wyglądał zazwyczaj następująco. Najpierw było całkiem przyjemnie i
znośnie, ale już po jakichś 25-30min panujący mróz zaczynał dawać mi się we
znaki. Buty rowerowe mają to do siebie, że ich konstrukcja jest dosyć
przewiewna. Skutkiem tego było to, że stopy dosyć szybko zaczynały marznąć i to
pomimo ciepłych skarpet. Jeśli dodamy do tego, jeszcze śnieg albo śnieg z
deszczem to w efekcie przestawało być przyjemnie. Dodatkowo trzeba zanotować,
że długotrwała jazda w zimowych warunkach ma kiepski wpływ na obuwie,
mieszanina śniegu, błota i soli drogowej potrafi szybko zniszczyć każdy but.
Może esteci nie bedą zachwyceni, ale praktyczności nie można im odmówić . |
Na szczęście z pomocą przychodzą nam
wspomniane na wstępie ochraniacze. Wykonane z mocnego materiału z warstwą
neoprenową skutecznie chronią przed wodą z kałuż, deszcze, śniegiem i wiatrem. Ochraniacze
nie chronią tylko stóp ale również zabezpieczają kostkę i w zależności od modelu
sięgają mniej więcej do 1/3 łydki. Komfort jazdy wzrasta diametralnie i
dodatkowo, nie niszczymy butów solą. Oczywiście zaraz ktoś może zapytać:
"a co z pedałami SPD?". Na szczęście większość modeli (jeśli nie
wszystkie) ochraniaczy dostępnych na rynku jest do nich przystosowana i posiada
odpowiednie wycięcia.
Co można jeszcze powiedzieć w tym temacie?
Ochraniacze kosztują od mniej więcej 60 do 150zł. Różnią się głównie
materiałami z których są wykonane, rodzajem zapięcia (rzepy, suwaki) i ilością
oraz rozmieszczeniem odblasków. Dominującym kolorem jest ulubiony kolor pana
Forda czyli czarny :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz